*Oczami Rydel*
Kiedy Zendaya powiedziała mi, że Laurze znów się pogorszyło, w oku zakręciła mi się łza. Od tamego czasu minęły trzy tygodnie. I tak ani Ross się nie pokazał ani Laura się nie obudziła. Naprawdę, nikt nie mógł uwierzyć, że jeden głupi upadek spowoduje coś takiego. Lekarz, powiedział nam wszystkim to prosto z mostu, że nie daje jej dużych szans na wybudzenie. Po operacji wszyscy myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze i nawet lekarze mieli dobre przeczucie. A co się okazało teraz? Mówili, że nie powinnyśmy robić siebie jakiej kolwiek nadziei. Te słowa tak bardzo bolały. Niestety, to była smutna rzeczywistość. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego po moim bracie. Myślałam, że ją kocha, ale jak widać pomyliłam się tak jak każdy. Z każdym dniem ból był coraz gorszy. Bo maszyna niebezpieczne pikała, sugerując o zatrzymaniu akcji serca. Lekarze w końcu zapytali to o co tak bardzo się baliśmy. Powiedzieli czy jeśli nie obudzi się za miesiąc to czy jej mama zgadza się na odłączenie od respiratora, bo to nie ma sensu. Kiedy usłyszeliśmy te słowa wybuchnęliśmy płaczem. Oczywiście wszyscy powiedzieliśmy chórem stanowcze nie. Przecież jeśli oni by to zrobili to serca by nam pękły. Trudno było patrzeć na Laurę w takim stanie. Nawet zwątpiłam, że Ross kiedykolwiek wróci. Najdziwniejsze było to, że ojciec wiedział gdzie on był i nawet nie powiedział mamie, która odchodziła od zmysłów.
*Oczami Rossa*
Nie mogę uwierzyć, że tu jest aż tak zajebiście. Od miesiąca jestem na Karaibach. Ojciec miał rację, tu nikt mnie nie znajdzie. Nawet poszedł do szkoły i zbajerował dyrektora. Cwany, odebrał za mnie świadectwo. Będąc tutaj dużo rozmyślałem nad tą kłótnią z Laurą. Nad tymi zdjęciami i co na nich było. To było całkiem niedawno. Nie wiem czy kiedykolwiek powiem Laurze prawdę. Na pewno jeszcze nie teraz. Jeszcze musi zaczekać. A może powinienem już wracać? Ciekawe co się u nich dzieje? Laurze pewnie już przeszło.
Właśnie leżałem na piasku, a słońce mnie przyjemnie rozgrzewało. Wziąłem do ręki telefon i postanowiłem go włączyć. Masa nieodebranych połączeń. Chwila, żadnego od Laury? Nawet SMS-a. Czyżby obraziła się na amen? Weszłam w wiadomości i się przeraziłem. Oczywiście, że nie będę czytał tego wszystkiego. Zajęło by mi to z rok. Więc postanowiłem odczytać tylko niektóre. Ostatni był od Rydel. Weszłem w wszystkie wiadomości od niej i serce prawie mi stanęło. Zacząłem się pocić i myślałem, że zaraz padnę. Nigdy bym się tego nie spodziewał.
Od Rydel.
Ale z ciebie frajer.
Jak mogłeś!
Laura w szpitalu!
"Ktoś" zepchnął ją ze schodów!
Ty masz wszystko w dupie?
Myślałam, że jesteś inny!
Znów jej się pogorszyło!
Lekarz nie daje jej szans na wybudzenie!
Chcą odłączyć ją od respiratora.
Nie będę więcej do ciebie pisała! Naprawdę nigdy bym się nie spodziewała czegoś takiego po tobie....
To po prostu.. Nie mogę w to uwierzyć. To wszystko moja wina. O matko! Zebrałem się raz dwa i wsiadłem do pierwszego samolotu. W głowie cały czas rozbrzmiewały mi wiadomości od Rydel. Znów jej się pogorszyło, Laura jest w szpitalu, lekarz nie daje jej szans na wybudzenie.
*Oczami Rydel*
Lekarze znów reanimowali Laurę. Naprawdę nie mogę w to wszystko uwierzyć. Chciałabym, żeby to był tylko jakiś zły sen. Niestety, to była najgorsza rzeczywistość. Myślałam, że takie coś zdarza się na filmach. A to zdarzyło się naprawdę. Żadne z nas w ogóle nie sypiało. Tak bardzo to nas wszystkich bolało.
Siedzieliśmy właśnie wszyscy obok Laury. Miała siniaki, nawet rany dobrze się nie pogoiły. Mama Laury złożyła zawiadomienie na policji, ale dopóki jest nieprzytomna nic nie mogą ustalić. Naprawdę nie wiem, kto mógłby być aż tak okrutny. Cały czas przychodził mi na myśli Ross. Jako ostatni ją widział i tak po prostu zniknął. Ale on przecież nie mógł tego zrobić. Prawda? Nieoczekiwanie do środka wbiegł Ross. Spojrzenia wszystkich przeniosły się na niego. Oczywiście byliśmy wściekli, ale jakoś mi ulżyło, że jednak wrócił. Posłał nam przepraszające spojrzenie. W jego oczach widziałam ból.
- Ja, mogę zostać z nią na chwilę sam?- Zapytał niepewnie.
- Dobrze, nie chcę się kłócić z tobą - Powiedziała mama Laury i wszyscy wyszli ze środka.
Widziałem, że mama Laury nie była z tego zadowolona tak jak wszyscy. Nie ma się co dziwić. Zasłużył sobie na to.
*Oczami Rossa*
Wszyscy już wyszli, a ja usiadłem na łóżku obok niej. To wszystko przeze mnie. To moja wina. Boże, jaki ja byłem głupi. Dlaczego wyjechałem? Dlaczego zrobiłem jej taką awanturę? Może naprawdę ktoś wysłał jej te zdjęcia? Ale jeśli tak to kto?
Spojrzałem na nią. Poczułem pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. Mogła już się nigdy nie obudzić. I to wszystko moja wina! To ja byłem winny. To ja teraz powinienem tu leżeć. A nie ona. Matko! Dlaczego ją to spotkało, a nie mnie? Nachyliłem się i pocałowałem ją, a po moim policzku ponownie spłynęła łza. Odwróciłem głowę i chciałem już wyjść, kiedy usłyszałem jakieś dźwięki. Odwróciłem się i osłupiałem. Laura otwierała oczy. Otworzyła je i rozejrzała się wokół, a w moim sercu zagościła radość.
- Panie doktorze! Ej wszyscy! Laura tak się cieszę!
- kto to Laura? Kim ty jesteś? Gdzie ja jestem?
********************************************************
Spodziewaliście się takiego czegoś? Bo ja chyba też nie.
Do napisania :)