*Oczami Laury*
Obudziłam się i poczułam na sobie kilka par oczu. W pierwszym momencie nie wiedziałam gdzie jestem. Byłam lekko rozkojarzona.
-Gdzie ja jestem? --Powiedziałam z taką ledwoscią, byłam strasznie przemęczona.
-W szpitalu kochanie---powiedziała mama i przytuliła mnie.
-No tak, ten wypadek na plaży.
-Dobrze się czujesz? ---Spytała mnie zatroskana siostra.
-Chyba tak, jestem tylko zmęczona, ja przepraszam bo sama sobie jestem winna, powinnam była się posłuchać Rossa i wrócić na brzeg.
-Teraz to nie istotne, najważniejsze żebyś doszła do siebie ----mama tak mocno mnie przytulała chyba musiała odchodzić od zmysłów kiedy spałam.
-No dobrze ja zaraz wrócę a ty porozmawiaj z przyjaciółmi---powiedziała mama i wyszła.
-Laura, nic ci nie jest? ----zapytał Ross i usiadł obok mnie.
-Nic, czuje się naprawdę dobrze---było to lekkim kłamstwem, bo byłam trochę zmęczona i obolała, ale nie chciałam martwić Rossa.
-To dobrze, przepraszam ten wypadek to moja wina----spuścił głowę w dół i posmutniał.
-To nie prawda! To moja wina, powinnam była cię posłuchać, ale tego nie zrobiłam----Lekko się oburzyłam.
-Ale ja nie powinienem Ci pozwolić wchodzić do wody----był taki smutny, musiałam go jakoś przekonać, że to nie jego wina.
-Ja cię, nie posłuchałam, naprawdę to moja wina, nie kłóć się ze mną Ross i przestań się obwiniać naprawdę. ----Spojrzałam mu głęboko w oczy, było widać że musiał się okropnie martwić.
-No dobrze, skoro tak mówisz---Lekko się uśmiechnął i mnie przytulił, chciałbym żeby nigdy mnie nie puszczał, kiedy mnie przytulał robiło mi się tak ciepło na sercu.
-Przesuń się Ross, to też moja przyjaciółka---powiedziała Zendaya, wypychając Rossa i mocno mnie przytulając.
Każdy mocno mnie przytulał, fajnie mieć przyjaciół, którzy się o ciebie martwią i zawsze są z tobą.
Dotąd ich nie miałam i to było nowe i wspaniałe doświadczenie.
Niespodziewanie do środka wszedł szatyn.
-Rydel?
-Co chcesz? A może tak najpierw byś się przedstawił co? ---powiedziała to tak władczo, może to i Riker był najstarszy, ale to Rydel rządziła.
-No właśnie miałem to zrobić, część jestem Rocky. ----podszedł i uścisnął mi dłoń.
-Hej, jestem Laura, to teraz znam całe rodzeństwo Lynch'ów? --Zaśmiałam się.
-Tak ---też się zaśmiał.
-Dobra to co chciałeś? Mów byle szybko ---Rydel ustała składając ręce i tupiąc nogą, wyglądała odrobinę śmiesznie.
-No bo, wiesz rodzice są w domu i pytają gdzie wy wszyscy jesteście, bo nikt nie odbiera telefonu.
-No dobra, zaraz zadzwonię do nich ---mówiąc to wyszła razem z Rocky'm.
Czas leciał dość szybko, prawie cały czas rozmawialiśmy. Cały czas byli wszyscy moi przyjaciele oraz mama z Van. To było takie miłe, że cały czas tu siedzieli. Nim się spostrzegliśmy był już wieczór noi musieli wracać do domu. Jedynie Van z mamą na zmianę przy mnie czuwały. Kiedy
wszyscy wychodzili Ross zatrzymał się i jeszcze raz mnie mocno uścisnął. Mogłabym go nigdy nie wypuszczać z objęć.
-To widzimy się jutro, pa Lau.
-Pa, Ross..
Kiedy już wyszedł, do sali wparowała Vanessa ze swoimi pytaniami.
-No Laura, opowiadaj co się kroi pomiędzy tobą a Rossem? ---usiadła na przeciwko mnie na krześle i brodę oparła o ręce.
-Ehh, nic.
-Tylko mi tu nie kłam siostra!--pogroziła mi palcem, zaczęłam lekko chichotać.
-No, ale nie kłamię. ---Uniosłam ręce do góry, w celu swojej niewinności.
-Oj, przecież widzę, jak on na ciebie patrzy i jak ty na niego.
-Pff, nie prawda---hmmm, naprawdę on się tak patrzy? I czy to aż tak widać jak ja patrzę?
-Dlaczego mi nie powiesz prawdy? ----Zrobiła tą swoją słynną minę smutnego psa, to jej naprawdę wychodziło perfekcyjnie.
-No, dobra okey, może trochę mi się podoba.
-Trochę?
-Tak, bądź zadowolona że i tak ci tyle powiedziałam.
Vanessa dalej chciała wydusić ze mnie, więcej informacji, kiedy na szczęście przyszła mama.
-Vanessa chodź, niech Laura się wyśpi, pewnie jest zmęczona.
-No dobra, dobranoc.
-Dobranoc.
-Dobranoc córciu, śpij dobrze, kocham cię.
-Ja cię też.
Nagle Van zawróciła.
-Ale pamiętaj, to jeszcze nie koniec!
-Taa, okey, powiedziałam, rzuciłam w nią poduszką i poszłam spać.
Zanim usnęłam, myślałam dużo o dzisiejszym dniu, o tym co mówiła Nessa, o tym że Ross naprawdę strasznie się o mnie martwił. Chciałam napisać jeszcze do niego SMS-a ale byłam już tak zmęczona, że momentalnie zasnęłam.
**********
I co myślicie o tym rozdziale?
Czytasz=skomentuj :)
Zapraszam do obserwacji mojego bloga :)
Rozdział świetny. Najlepszy bez dwóch zdań :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dalej
Czekam na następny :*
A i zapraszam na mój
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Cudny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBrak mi słów żeby opisać twój rozdział :) cudo <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Cudowny :)
OdpowiedzUsuńBoski jest rzekłabym <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy 😁🌈
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog na całym świecie 👑💜
OdpowiedzUsuń