piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 30

*Oczami Laury *

Szłam przez miasto cała zapłakana, już prawie nic nie widziałam przez te łzy. Nagle dostałam sms-a, zatrzymałam się na chwilę przy schodach, żeby go odczytać. Nie minęła minuta, gdy chciałam zejść. Postawiłam już nogę na pierwszym schodku, kiedy nagle poczułam na plecach czyjąś rękę, która popycha mnie na dół. Czułam jak staczałam się po schodach. Chyba straciłam przytomność, bo więcej nic nie pamiętam.


*Oczami Rydel*

Siedziałam w domu i nudziłam się jak mops. Pomyślałam, że przecież mogę wyjść gdzieś z Laurą i Zendayą. Zadzwoniłam do Lau, ale ta nieodbierała. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Kiedy byłam w drodze do jej domu, spotkałam Zendayę, która miała taki sam zamiar jak ja. Zapukałyśmy do drzwi i czekałyśmy z kilka minut, aż ktoś nam otworzy. Kiedy wreszcie drzwi się otworzyły przed nimi stanął Riker, a za nim Vanessa.

- Coś nie tak? - Zapytał zdziwiony Riker.
- Przyszłyśmy po Laurę.
- Nie ma jej? - Zapytała ironicznie Vanessa.
- To gdzie jest? - Zapytałam zdziwiona.
- Mówiła coś, że będzie z Rossem. - Wzruszyła ramionami obojętnie jej siostra.
- Dobra, to pa.
- Patki - powiedzieli oboje.


To było trochę dziwne, dzwoniłyśmy na zmianę to do Laury, to do Rossa. Ale żadne z nich nie odbierało. Zaczęłyśmy się naprawdę martwić, że coś się stało.

Postanowiłyśmy pochodzić po mieście i poszukać ich, ale Nowy Jork jest ogromny i nie ma szans, żebyśmy znalazły ich same. Ale może tak naprawdę nic im nie jest? Może telefony im się rozładowały? Tak napewno miło spędzają czas. Właśnie, kiedyś też była podobna sytuacja. Ehh, co ja się martwię przecież ona jest z Rossem. Na bank nic im nie jest.
Trochę się uspokoiłam, ale Zendaya wyglądała na bardzo zdenerwowaną.

- Co się stało?
- Nic.. Po prostu, my musimy ją znaleźć szybko - Mówiła prawie bełkotem.
- Jest z Rossem, nic jej nie jest - uśmiechnęłam się do niej, a dziewczyna wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną.
- Ej, powiedz o co chodzi? - Uśmiech zszedł mi z twarzy i zaczęłam zastanawiać się czym się martwi.
- No bo Laura, powiedziała mi coś w samolocie, że ktoś wysłał jej zdjęcia Rossa i.... - Westchnęła głęboko - miała z nim pogadać - przy słowie pogadać zrobiła cudzysłów.
- O czym ty mówisz? Jakie znowu zdjęcia? - Dlaczego ja o niczym nie wiem? O co w tym wszystkim chodzi? - No bo najpierw ktoś wysłał jej sms-y, że Twój chłoptaś nie jest aż taki niewinny co? Albo jeszcze coś w stylu, że ma uciekać, bo ją zostawi i siedziałam nią zabawi. Naprawdę nie rozumiem kto mógł je wysłać.
- Dobra, ale co to za zdjęcia?
- Na jednym był Ross całujący jakaś dziewczynę i to nie byle jak..... i wydaje mi się, że to zdjęcie zostało zrobione niedawno, a na drugim.... znaczy nie wiem czy to był on, ale... - Chciała już powiedzieć co było na tym cholernym zdjęciu kiedy przybiegli Vanessa i Riker.
- I co znaleźliście ich? - Pytała lekko zaniepokojona Vanessa.
- Nie - kręciła przecząco głową Zendaya.
- Chodźmy, pójdziemy ich poszukać - skierowała swoje słowa Van, do Rikera, którzy poszli w inną stronę.

Chodziłyśmy naprawdę dość długo po całym mieście i wtedy przechodząc obok dużych schodów coś przykuło naszą uwagę.

- Ej, tam ktoś leży? - Trochę się zdziwiłam na te pytanie, ale podeszłyśmy tam bliżej i już z daleka widziałyśmy ten okropny widok.
- O matko!

Nie samym dole schodów leżała nieprzytomna Laura. Krzyczałyśmy z przerażenia. Jak najszybciej wezwałyśmy pogotowie, które przyjechało po zaledwie dziesięciu minutach. Pojechałyśmy razem z nią do szpitala i zadzwoniłyśmy do Vanessy i jej mamy. To był naprawdę przerażający widok. Co się jej stało? Przewróciła się? Zemdlała? A może? Nie... To głupie. Ale w sumie był z nią. Nie no Rydel, ogarnij się. O czym ty myślisz?

W ekspresowym tempie dojechaliśmy do szpitala, gdzie w poczekalni czekała już cała trójka: Vanessa, Riker i pani Marano. Nie było Rossa. Cóż chyba o tym nie wiedział, ale dlaczego nie odbierał telefonów? No co z nim jest? Co ja mam list gończy za nim wysłać? Czy co? Albo powiedzieć rodzicom? Jeśli nie wróci do wieczora, trzeba będzie.

Wszyscy siedzieliśmy w poczekalni, aż przyjdzie lekarz i powie nam coś się właściwie stało. Nikt z nikim nie rozmawiał, cały czas panowała grobowa cisza. Nagle przyszedł lekarz, który nie miał za ciekawej miny.

- Rozumiem, że zastałem rodzinę Laury Marano? - Wszyscy kiwnęli twierdząco głowami.
- Co z moją córką - mówiła z niepokojem.
- Jest w śpiączce i nie wiem kiedy się obudzi, to musiał być mocny upadek, ponieważ uderzyła się w głowę. Zrobiliśmy wszystkie niezbędne badania i czekamy na wyniki. Ahh, jeszcze proszę mi powiedzieć czy kiedyś miał miejsce podobny upadek? - Tak, surfowała wtedy, straciła kontrolę nad deską i uderzyła się w głowę. - Wyjaśniła Vanessa.
- Tak myślałem. Nie chcę państwa straszyć, ale jeśli uderzyła się w to samo miejsce i do tego wyniki nie będą dobre, obawiam się...
- Panie doktorze! - Krzyknęła z sali pielęgniarka, a ten pobiegł galopem do niej.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie smutno, wiedzieliśmy że tym razem to może być poważnego, a my nie możemy jej pomóc.











**********************************************
Cześć i czołem. Co myślicie o tym rozdziale?  Domyślacie się kto zrzucił Laurę ze schodów?  

Do napisania :) 

11 komentarzy:

  1. OMG *~* nie no co ty tu wyprawiasz? Kto ją zrzucił ze schodów? Nie no nie wytrzymam *__*

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże, Laura w szpitalu??!! Nie no ja pierdziele, ty to masz pomysły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i jeszcze jedno weź napisz więcej niż te 40 rozdziałów :)

      Usuń
    2. Podpisuje się pod tym... 40 to stanowczo za mało :/

      Usuń
    3. Tak macie rację, żeby było tak około 50-60 chociaż :)

      Usuń
  3. Czy twoje pomysły kiedykolwiek się skończą? Chyba nie :) uwielbiam czytać tego bloga bo jest naprawdę ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę naprawdę cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :)
    Ciekawi mnie kto zepchnął Laurę ze schodów. Co prawda mam pewne podejrzenia, ale jeszcze zobaczymy ;)
    Pozdrowionka :)
    Zapraszam do mnie i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział!
    Kto zepchnął Laurę z tych schodów? No kto? Wyjaśnij to szybko. Oby Lau nie dolegało nic poważnego.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział!
    Nie podziewałam się takiego rozwoju sytuacji!
    Ciekawi mnie kto zepchnął Lau ze schodów,
    więc dawaj mi tu szybko nexta!
    Pozdrawiam! :**

    Zapraszam do mnie:
    http://nadziejana.blogspot.com/
    http://miloscniewybieraraura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Kontakt :)

Hej, macie jakieś pytania?
Chcecie czegoś się dowiedzieć?
E-mail:
zakrecona.pozytywnie17@gmail.com