piątek, 7 lipca 2017

Wielki powrót?

Witam wszystkich. Na samym początku chyba powinnam zacząć od przeprosin. Naprawdę bardzo długo mnie nie było i przez cały czas myślałam czy teraz już jest odpowiedni czas, żeby wrócić. Większość mojego czasu, pochłonął też wattpad, ale bardzo chcę doprowadzić tę historię do końca i mam pomysł nad nowym blogiem. Nie będzie to kolejne ff, bo od tego mam wattpada, ale będzie to blog tak trochę o mnie. Pomyślałam, że to co będę tam pisać w pewien sposób mi pomoże. Narazie nie będę zdradzać szczegółów. Wszystkiego dowiedziecie się w swoim czasie :) Chcę tylko napomknąć, że ogromnie tęskniłam za blogiem. Ostatnimi czasy, naprawdę bardzo dużo się dzieję, ale teraz gdy są wakacje i masa czasu wolnego, chcę to nadrobić. Więc nowy rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu, jeśli zdążę poprawić resztę. 

Pozdrawiam was moi kochani bloggerzy :D 

środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 33

*Oczami Rossa*

- Laura, co ty wygadujesz? - Przestraszyłem się, w pierwszej chwili myślałem, że się zgrywała.

- Kto to Laura! - Powtarzała patrząc na mnie zdezorientowanym spojrzeniem.

Wtedy do środka wbiegli wszyscy, rzucając się na nią i ją ściskając. Patrzyła na wszystkich dziwne.

- Kim wy jesteście? - Zapytała ponownie, a z ich twarzy zbledły uśmiechy. Wtedy do sali wszedł doktor. Zaczął ją badać i coś mruczeć pod nosem.

- Nie spodziewałem się takiego czegoś, muszę przyznać, że jestem zszkowany. Nie rozumiem tego, ona naprawdę nie miała szans na wybudzenie. To po prostu cud. - Krzyknął uradowany doktor, po czym poprosił nas na zewnątrz.

- No więc mam dla państwa trochę źle wieści, ponieważ państwa córka ma amnezję.

- Ale jej to przejdzie prawda? - Dopytywała się jej mama.

- Nie mamy pewności, odzyskiwanie pamięci po tak dużym upadku może trwać tygodniami, miesiącami, a nawet latami. - Zawahał się. - Ale istnieje też prawdopodobieństwo, że nigdy nie odzyska pamięci.

Słysząc te słowa każdy miał łzy w oczach nawet ja. To było straszne. I to wszystko moja wina! To przeze mnie! Jestem takim idiotą! Dlaczego jej nie uwierzyłem!

* * * 


Po czterech dniach wypisali Laurę ze szpitala. Rydel i Zendaya cały czas u niej przesiadują, a mnie nawet nie chcą wpuścić do pokoju. Z jednej strony rozumiałem je, ale miałem przecież prawo, żeby pogadać z moją dziewczyną, znaczy byłą, ponieważ jestem idiotą.


Każdy na wszelkie sposoby próbował jakoś przywrócić Laurze pamięć, ale to było na nic. Nie pamiętała kompletnie niczego. Z jednej strony może to i dobrze, ale bez jej zeznań nie znajdziemy tego kto zepchnął ją ze schodów. Rydel, Zendaya i Riker myślą, że to ja zrobiłem, ale to naprawdę nie byłem ja. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jako ostatni ją widziałem.

Minął tydzień odkąd ostatni raz ją widziałem, a Zendaya i Rydel nadal nie pozwalały mi siłę zbliżyć do domu Laury. Jej mama nawet chciała mnie wpuścić, ale wtedy oczywiście moja siostra dosłownie mnie wykopała. Wiedziałem, że to naprawdę była moja wina, ale no kurde chciałem wszystko naprawić! A one nie pozwolały mi na to. Przynajmniej Riker był po mojej stronie.

W końcu postanowiłem spotkać się z nią za wszelką cenę. Poczekałem aż dziewczyny wyjdą na te swoje zakupy. Teraz kiedy były wakacje przesiadywały u niej całymi dniami. Naszczęście miała balkon, więc wspiołem się pod drabince i wszedłem przez okno. Byłem w jej pokoju. Nie widziała mnie. Była odwrócona tyłem i oglądała album ze zdjęciami. Podszedłem do niej bliżej i stuknąłem ją w ramię, a ta gwałtownie się odwróciła.

- A ty to kto? - zapytała zdziwiona.

- Ross, nie pamiętasz mnie? - zapytałem, a ona pokręciła przecząco głową.

- Widziałam cię kiedy się obudziłam. Am, powiedz kim jesteś - powiedziała siadając na łóżku.

- Jestem... Znaczy byłem twoim chłopakiem - nie mogłem jej okłamać. I tak już tyle nałgałem. I co z tego wyszło? Gówno. Wpakowałem się w to wszystko, a mogłem się nie zgodzić.

- Dlaczego byłeś? - pytała dalej.

- Bo zerwaliśmy - westchnąłem.

- No, ale czemu - powiedziała podniesionym głosem. Powiedzieć czy nie? Kłamstwo czy prawda? Ona nic nie wiedziałam, mogłem powiedzieć wszystko... A ona by uwierzyła.

Otworzyłem usta i już chciałem zbajerować i wcisnąć jej jakiś kit, ale kiedy zobaczyłem jej piękne błyszczące oczy, uświadomiłem sobie, że więcej nie mogę jej okłamywać i przysięgam, że jeśli kiedykolwiek odzyska pamięć to powiem jej całą prawdę dotyczącą tych zdjęć. Może mnie znienawidzi, ale zasługiwała na prawdę.

- Pokłóciliśmy się, bo ktoś wysłał do ciebie pewne zdjęcia. Na pewno już je widziałaś - spojrzała na mnie zdziwiona, po czym wzięła telefon do ręki.

- Nie widziałam ich, mój telefon jest na hasło i nie mogę go odblokować, a nie chcę go formatować, bo może znajduje się na nim coś co pomoże mi cokolwiek przypomnieć.

- Chodź - powiedziałem, wyciągając do niej rękę.

- Dokąd?

- Zobaczysz, zaufaj mi - uśmiechnąłem się do niej, a ona podała mi niepewnie swoją rękę.

Wyszliśmy bezszelestnie z domu tak, żeby Vanessa i jej mama mnie nie zobaczyły.
Postanowiłem zabrać ją w miejsce naszej pierwszej randki, ale wcześniej chciałem zabrać ją na pizze.

Szliśmy przez miasto, a ja opowiadałem jej o każdym zakątku i krzaczku. Na nowo pokazywałem jej całą okolicę.

W końcu byliśmy na miejscu, w tej samej pizzeri, kiedy wyszliśmy wszyscy razem pierwszy raz. Już mieliśmy wchodzić, kiedy zobaczyły nas rozzłoszczone Rydel i Zendaya, które wręcz biegły w naszą stronę. No super miała mnie sobie przypomnieć, a one mi wszystko zepsuły.
















No więc tak. Na początku należą się wam ode mnie spore przeprosiny. Przepraszam was. Tak bardzo długo nic nie dodawałam i teraz tak ciężko było mi cokolwiek napisać. Chyba się wypaliłam z tej historii... Ale chcę ją dociągnąć do końca. Teraz postaram się dodać dużo wcześniej następny rozdział :)

Do napisania :)

piątek, 15 lipca 2016

NOMINACJA DO LBA

Zostałam nominowana do LBA przez Wiki R5er. Do której serdecznie zapraszam. ---> A little bit of love will change your life




1. Dlaczego zdecydowaliście się na taką tematykę bloga.

Miałam pomysł na bloga, a lubiłam czytać ff, więc pomyślałam, że fajnie będzie napisać o Rossie.



2. Wolicie pobierać muzykę z internetu (MP3) czy kupować płyty (CD)?

Zależy. Jeśli są to moi idole to kupuję płytę, ale też pobieram z internetu. Ale jeśli są to muzycy, których po prostu lubię słuchać, ale nie jestem fanką, raczej pobieram z internetu.


3. Wolicie oglądać filmy w kinie czy w domu?

Bardzo lubię oglądać filmy w kinie może nawet bardziej niż w domu, ale chodzenie do kina codziennie stało by się uciążliwe.


4. Bez czego nie jesteście w stanie wyjść z domu?

Chyba bez telefonu i kasy. 


5. Czy macie jakieś fobie?

Tak, strasznie boję się pająków... Kiedy zobaczę jakiegoś, zaraz krzyczę i uciekam...


6. Wolicie papierową wersję książki czy mobilną (np. na tablecie)?

Papierową, ale czytam też na blogu i wattpadzie.


7. Co najbardziej cenisz sobie w ludziach?

Szczerość i lojalność.


8. Czy macie swój wzór do naśladowania (rodzice, przyjaciele, idole)? Jeśli tak to kto?

Parę ich jest, ale czy aż tak się na nich wzoruję to nie wiem.


9. Czy uważacie, że jeśli ktoś jest bogatszy od innych jest lepszy?

Chyba nie, ale to zależy wszystko od człowieka.


10. Co byście zrobili gdybyście wygrali kilka/kilkanaście milionów w totolotka?

Pojechała bym w podróży dookoła świata.


11. Czy jest jakieś miejsce na zardzo byście chcieli zobaczyć?

Hiszpania, Argentyna.




Ja nominuję:

Life is like a labyrinth of feelings and events  events MILKY WAY 


Moje życie KARLEE


A Day without you is like a year without rain  MAR TYNA


ross-badboy-laura-prettygirl LEE270100






Moje pytania:

1. Jak zaczęła się twoja przygoda z bloggerem?

2. Czy uważasz się za dobrego pisarza? 

3. Jakie tematyki bloga czytujesz? 

4. Lubisz czytać książki?  Jeśli tak, to jakie gatunki? 

5. Co daje ci blogowanie? 

6. Czy publikujesz jeszcze gdzieś opowiadanie? Lepszy wattpad czy blogger?

7. Wiążesz przyszłość z pisaniem? 

8. Co planujesz w przyszłości? 

9. Masz jakieś pasję lub hobby? 

10. Bez czego nie możesz żyć? 

11. Twoje największe marzenie? 














To byłoby wszystko na tyle. Powiem tylko, że do niedzieli wstawię nowy rozdział :) Jeśli macie jakieś pytania dotyczące opowiadania śmiało pytajcie :)


Do napisania :)

czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 32

*Oczami Rydel*

Kiedy Zendaya powiedziała mi, że Laurze znów się pogorszyło, w oku zakręciła mi się łza. Od tamego czasu minęły trzy tygodnie. I tak ani Ross się nie pokazał ani Laura się nie obudziła. Naprawdę, nikt nie mógł uwierzyć, że jeden głupi upadek spowoduje coś takiego. Lekarz, powiedział nam wszystkim to prosto z mostu, że nie daje jej dużych szans na wybudzenie. Po operacji wszyscy myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze i nawet lekarze mieli dobre przeczucie. A co się okazało teraz? Mówili, że nie powinnyśmy robić siebie jakiej kolwiek nadziei. Te słowa tak bardzo bolały. Niestety, to była smutna rzeczywistość. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego po moim bracie. Myślałam, że ją kocha, ale jak widać pomyliłam się tak jak każdy. Z każdym dniem ból był coraz gorszy. Bo maszyna niebezpieczne pikała, sugerując o zatrzymaniu akcji serca. Lekarze w końcu zapytali to o co tak bardzo się baliśmy. Powiedzieli czy jeśli nie obudzi się za miesiąc to czy jej mama zgadza się na odłączenie od respiratora, bo to nie ma sensu. Kiedy usłyszeliśmy te słowa wybuchnęliśmy płaczem. Oczywiście wszyscy powiedzieliśmy chórem stanowcze nie. Przecież jeśli oni by to zrobili to serca by nam pękły. Trudno było patrzeć na Laurę w takim stanie. Nawet zwątpiłam, że Ross kiedykolwiek wróci. Najdziwniejsze było to, że ojciec wiedział gdzie on był i nawet nie powiedział mamie, która odchodziła od zmysłów.


*Oczami Rossa*

Nie mogę uwierzyć, że tu jest aż tak zajebiście. Od miesiąca jestem na Karaibach. Ojciec miał rację, tu nikt mnie nie znajdzie. Nawet poszedł do szkoły i zbajerował dyrektora. Cwany, odebrał za mnie świadectwo. Będąc tutaj dużo rozmyślałem nad tą kłótnią z Laurą. Nad tymi zdjęciami i co na nich było. To było całkiem niedawno. Nie wiem czy kiedykolwiek powiem Laurze prawdę. Na pewno jeszcze nie teraz. Jeszcze musi zaczekać. A może powinienem już wracać? Ciekawe co się u nich dzieje? Laurze pewnie już przeszło.
 Właśnie leżałem na piasku, a słońce mnie przyjemnie rozgrzewało. Wziąłem do ręki telefon i postanowiłem go włączyć. Masa nieodebranych połączeń. Chwila, żadnego od Laury? Nawet SMS-a. Czyżby obraziła się na amen? Weszłam w wiadomości i się przeraziłem. Oczywiście, że nie będę czytał tego wszystkiego. Zajęło by mi to z rok. Więc postanowiłem odczytać tylko niektóre. Ostatni był od Rydel. Weszłem w wszystkie wiadomości od niej i serce prawie mi stanęło. Zacząłem się pocić i myślałem, że zaraz padnę. Nigdy bym się tego nie spodziewał.

Od Rydel.

Ale z ciebie frajer.

Jak mogłeś! 

Laura w szpitalu! 

"Ktoś" zepchnął ją ze schodów!

Ty masz wszystko w dupie? 

Myślałam, że jesteś inny!

Znów jej się pogorszyło! 

Lekarz nie daje jej szans na wybudzenie! 

Chcą odłączyć ją od respiratora. 

Nie będę więcej do ciebie pisała! Naprawdę nigdy bym się nie spodziewała czegoś takiego po tobie....

To po prostu.. Nie mogę w to uwierzyć. To wszystko moja wina. O matko! Zebrałem się raz dwa i wsiadłem do pierwszego samolotu. W głowie cały czas rozbrzmiewały mi wiadomości od Rydel. Znów jej się pogorszyło, Laura jest w szpitalu, lekarz nie daje jej szans na wybudzenie.


*Oczami Rydel*

Lekarze znów reanimowali Laurę. Naprawdę nie mogę w to wszystko uwierzyć. Chciałabym, żeby to był tylko jakiś zły sen. Niestety, to była najgorsza rzeczywistość. Myślałam, że takie coś zdarza się na filmach. A to zdarzyło się naprawdę. Żadne z nas w ogóle nie sypiało. Tak bardzo to nas wszystkich bolało.

Siedzieliśmy właśnie wszyscy obok Laury. Miała siniaki, nawet rany dobrze się nie pogoiły. Mama Laury złożyła zawiadomienie na policji, ale dopóki jest nieprzytomna nic nie mogą ustalić. Naprawdę nie wiem, kto mógłby być aż tak okrutny. Cały czas przychodził mi na myśli Ross. Jako ostatni ją widział i tak po prostu zniknął. Ale on przecież nie mógł tego zrobić. Prawda? Nieoczekiwanie do środka wbiegł Ross. Spojrzenia wszystkich przeniosły się na niego. Oczywiście byliśmy wściekli, ale jakoś mi ulżyło, że jednak wrócił. Posłał nam przepraszające spojrzenie. W jego oczach widziałam ból.

- Ja, mogę zostać z nią na chwilę sam?- Zapytał niepewnie.
- Dobrze, nie chcę się kłócić z tobą - Powiedziała mama Laury i wszyscy wyszli ze środka.

Widziałem, że mama Laury nie była z tego zadowolona tak jak wszyscy. Nie ma się co dziwić. Zasłużył sobie na to.


*Oczami Rossa*

Wszyscy już wyszli, a ja usiadłem na łóżku obok niej. To wszystko przeze mnie. To moja wina. Boże, jaki ja byłem głupi. Dlaczego wyjechałem? Dlaczego zrobiłem jej taką awanturę?  Może naprawdę ktoś wysłał jej te zdjęcia? Ale jeśli tak to kto?

Spojrzałem na nią. Poczułem pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. Mogła już się nigdy nie obudzić. I to wszystko moja wina! To ja byłem winny. To ja teraz powinienem tu leżeć. A nie ona. Matko! Dlaczego ją to spotkało, a nie mnie? Nachyliłem się i pocałowałem ją, a po moim policzku ponownie spłynęła łza. Odwróciłem głowę i chciałem już wyjść, kiedy usłyszałem jakieś dźwięki. Odwróciłem się i osłupiałem. Laura otwierała oczy. Otworzyła je i rozejrzała się wokół, a w moim sercu zagościła radość.

- Panie doktorze! Ej wszyscy! Laura tak się cieszę!
- kto to Laura? Kim ty jesteś? Gdzie ja jestem?






















********************************************************
Spodziewaliście się takiego czegoś?  Bo ja chyba też nie. 

Do napisania :)

sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 31

*Oczami Rossa*

Nie rozumiałem, jak ona mogła grzebać w mojej przeszłości? I jeszcze bezczelnie chciała mnie okłamać, że ktoś jej to wysłał. Nikt nie mógł tego zrobić. Bo nikt prócz mnie i jednej osoby o tym nie wiedział. Nie mogłem w to uwierzyć, że szperała. Jak ona mogła to zrobić? Przecież ja ją kurwa kocham, a ona co? Chwila!! Że co ja powiedziałem? Czy naprawdę tak myślałem? Kocham tak na serio? O boże, chyba tak. Ale teraz byłem zbyt wściekły na nią. Zbyt wściekły, żeby o tym powiedzieć. W prawdzie powiedziałem jej już, że ją kocham, ale wtedy to nie było takie na serio. Znaczy zakochałem się w niej i powiedziałem tak, choć nie czułem tego do końca. Ale teraz jestem pewnien. Ja ją kocham. To byłby najpiękniejszy dzień w moim życiu, gdyby go nie spierdoliła. Naprawdę, nadal nie rozumiem tego jak mogła to zrobić? Tsaa, niech uważa, bo zaraz uwierzę w jej kłamstwo, że ktoś jej wysłał te zdjęcia. Tylko skąd ona je miała? Przecież to była cześć mojej misji. Nie zamierzałem wracać do domu. Nie odbierałem od nikogo telefonów. Napisałem tylko do rodziców, że muszę odpocząć i żeby się nie martwili. Musiałem wyjechać z miasta na kilka dni i poukładać sobie wszystkie sprawy.


*Oczami Rydel*

Siedzieliśmy wszyscy w szpitalu na zmianę u Laury. Tak się bałam o nią. To była przecież moja najlepsza przyjaciółka. Wczoraj coś się stało i lekarze ją operowali. Pomimo tego, iż operacja się udała, lekarz daje jej małe szanse na wzbudzenie się ze śpiączki. Tak, niestety jest w śpiączce od trzech tygodni. I co najgorsze do tego nie mam Rossa. Nikt nie ma z nim żadnego kontaktu. Jedynie trzy tygodnie temu wysłał rodzicom sms-a i tak słuch po nim zaginął. Naprawdę nie wiem co się pomiędzy nimi stało i jak bardzo daleko zaszła ta kłótnia, ale boję się, że to właśnie.... Nie Rydel. Uspokuj się i nie myśl tak. To twój brat. Kiedy Zendaya powiedziała mi o drugim zdjęciu byłam w szoku. Na drugiej fotografi, Ross, ubrany cały na czarno tak,  że ledwo widać mu było twarz, trzymał w rękach karabin i celował w jakichś ludzi. Co to w ogóle miało znaczyć? Co ja mam o tym myśleć? Nigdy bym się nie spodziewała, że dowiem się takich informacji na temat mojego brata. Ale chwila, coś tu chyba musiało być nie halo. No bo te zdjęcia jedno i drugie. To jest nie podobne do Rossa. Ohh, gdyby tak raczył się tu pojawić.

Co on sobie w ogóle myśli? Czy on nie wie w jakim stanie jest Laura? Kolejny dzień dłużył się w nieskończoność. Mama Laury, była w rozsypce. Nawet już nie wykonywała tych dziwnych telefonów. Wszyscy się martwili. Moi rodzice codziennie pytali co z Laurą.

Kiedy wróciłam do domu, w salonie siedział tata szukający czegoś w papierach. Dziwne, o tej porze jest w domu? Ciekawe czy wie gdzie jest Ross? Wtedy kiedy zniknął na miesiąc, on wszystkich uspokajał i wiedział gdzie znajduje się jego syn. Ale nie chciał nikomu powiedzieć. Nawet mamie, co było dziwne. Usiadłam na przeciwko niego i postanowiłam posypać go pytaniami.

- Tato, ty w domu o tej porze?
- Tak wyjątkowo - odpowiedział raczej spokojnie.
- Ross pisał coś?
- Nie martw się o brata.Poradzi sobie - ty coś wiesz! Wiem to!
- Od trzech tygodni nie dawał znaku życia, mama dzwoniła na policję, ale oni też nie mogli go znaleźć. A do tego wszystkiego jego dziewczyna -zapewne była, ale to nie ważne. - Jest w śpiączce.
- Ross nie powinien sobie teraz zaprzątać nią głowy. To dobrze, że nic nie wie. A teraz przepraszam cię, ale muszę wyjść.

Ta rozmowa była jedną z najdziwniejszych jaką przeprowadziliśmy. Tak jakby ojciec wiedział gdzie znajduje się blondyn. A potem będzie tak jak ostatnio. Wróci jakby nigdy nic. Nie rozumiałam tego wszystkiego. Nagle zadzwoniła Zendaya, żebym jak najszybciej przyjechała do szpitala.

Po dziesięciu minutach, kiedy byłam na miejscu pani Marano i Vanessa płakały. Zendaya też bliska łez podeszła do mnie.

- Z Laurą jest źle. Znów się jej pogorszyło.













***************************************************
Co myślicie? Ross wróci? Co będzie z Laurą? Niestety zbliżamy się nieuchronnie ku końcowi opowieści. 


Do napisania :) 


piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 30

*Oczami Laury *

Szłam przez miasto cała zapłakana, już prawie nic nie widziałam przez te łzy. Nagle dostałam sms-a, zatrzymałam się na chwilę przy schodach, żeby go odczytać. Nie minęła minuta, gdy chciałam zejść. Postawiłam już nogę na pierwszym schodku, kiedy nagle poczułam na plecach czyjąś rękę, która popycha mnie na dół. Czułam jak staczałam się po schodach. Chyba straciłam przytomność, bo więcej nic nie pamiętam.


*Oczami Rydel*

Siedziałam w domu i nudziłam się jak mops. Pomyślałam, że przecież mogę wyjść gdzieś z Laurą i Zendayą. Zadzwoniłam do Lau, ale ta nieodbierała. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Kiedy byłam w drodze do jej domu, spotkałam Zendayę, która miała taki sam zamiar jak ja. Zapukałyśmy do drzwi i czekałyśmy z kilka minut, aż ktoś nam otworzy. Kiedy wreszcie drzwi się otworzyły przed nimi stanął Riker, a za nim Vanessa.

- Coś nie tak? - Zapytał zdziwiony Riker.
- Przyszłyśmy po Laurę.
- Nie ma jej? - Zapytała ironicznie Vanessa.
- To gdzie jest? - Zapytałam zdziwiona.
- Mówiła coś, że będzie z Rossem. - Wzruszyła ramionami obojętnie jej siostra.
- Dobra, to pa.
- Patki - powiedzieli oboje.


To było trochę dziwne, dzwoniłyśmy na zmianę to do Laury, to do Rossa. Ale żadne z nich nie odbierało. Zaczęłyśmy się naprawdę martwić, że coś się stało.

Postanowiłyśmy pochodzić po mieście i poszukać ich, ale Nowy Jork jest ogromny i nie ma szans, żebyśmy znalazły ich same. Ale może tak naprawdę nic im nie jest? Może telefony im się rozładowały? Tak napewno miło spędzają czas. Właśnie, kiedyś też była podobna sytuacja. Ehh, co ja się martwię przecież ona jest z Rossem. Na bank nic im nie jest.
Trochę się uspokoiłam, ale Zendaya wyglądała na bardzo zdenerwowaną.

- Co się stało?
- Nic.. Po prostu, my musimy ją znaleźć szybko - Mówiła prawie bełkotem.
- Jest z Rossem, nic jej nie jest - uśmiechnęłam się do niej, a dziewczyna wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną.
- Ej, powiedz o co chodzi? - Uśmiech zszedł mi z twarzy i zaczęłam zastanawiać się czym się martwi.
- No bo Laura, powiedziała mi coś w samolocie, że ktoś wysłał jej zdjęcia Rossa i.... - Westchnęła głęboko - miała z nim pogadać - przy słowie pogadać zrobiła cudzysłów.
- O czym ty mówisz? Jakie znowu zdjęcia? - Dlaczego ja o niczym nie wiem? O co w tym wszystkim chodzi? - No bo najpierw ktoś wysłał jej sms-y, że Twój chłoptaś nie jest aż taki niewinny co? Albo jeszcze coś w stylu, że ma uciekać, bo ją zostawi i siedziałam nią zabawi. Naprawdę nie rozumiem kto mógł je wysłać.
- Dobra, ale co to za zdjęcia?
- Na jednym był Ross całujący jakaś dziewczynę i to nie byle jak..... i wydaje mi się, że to zdjęcie zostało zrobione niedawno, a na drugim.... znaczy nie wiem czy to był on, ale... - Chciała już powiedzieć co było na tym cholernym zdjęciu kiedy przybiegli Vanessa i Riker.
- I co znaleźliście ich? - Pytała lekko zaniepokojona Vanessa.
- Nie - kręciła przecząco głową Zendaya.
- Chodźmy, pójdziemy ich poszukać - skierowała swoje słowa Van, do Rikera, którzy poszli w inną stronę.

Chodziłyśmy naprawdę dość długo po całym mieście i wtedy przechodząc obok dużych schodów coś przykuło naszą uwagę.

- Ej, tam ktoś leży? - Trochę się zdziwiłam na te pytanie, ale podeszłyśmy tam bliżej i już z daleka widziałyśmy ten okropny widok.
- O matko!

Nie samym dole schodów leżała nieprzytomna Laura. Krzyczałyśmy z przerażenia. Jak najszybciej wezwałyśmy pogotowie, które przyjechało po zaledwie dziesięciu minutach. Pojechałyśmy razem z nią do szpitala i zadzwoniłyśmy do Vanessy i jej mamy. To był naprawdę przerażający widok. Co się jej stało? Przewróciła się? Zemdlała? A może? Nie... To głupie. Ale w sumie był z nią. Nie no Rydel, ogarnij się. O czym ty myślisz?

W ekspresowym tempie dojechaliśmy do szpitala, gdzie w poczekalni czekała już cała trójka: Vanessa, Riker i pani Marano. Nie było Rossa. Cóż chyba o tym nie wiedział, ale dlaczego nie odbierał telefonów? No co z nim jest? Co ja mam list gończy za nim wysłać? Czy co? Albo powiedzieć rodzicom? Jeśli nie wróci do wieczora, trzeba będzie.

Wszyscy siedzieliśmy w poczekalni, aż przyjdzie lekarz i powie nam coś się właściwie stało. Nikt z nikim nie rozmawiał, cały czas panowała grobowa cisza. Nagle przyszedł lekarz, który nie miał za ciekawej miny.

- Rozumiem, że zastałem rodzinę Laury Marano? - Wszyscy kiwnęli twierdząco głowami.
- Co z moją córką - mówiła z niepokojem.
- Jest w śpiączce i nie wiem kiedy się obudzi, to musiał być mocny upadek, ponieważ uderzyła się w głowę. Zrobiliśmy wszystkie niezbędne badania i czekamy na wyniki. Ahh, jeszcze proszę mi powiedzieć czy kiedyś miał miejsce podobny upadek? - Tak, surfowała wtedy, straciła kontrolę nad deską i uderzyła się w głowę. - Wyjaśniła Vanessa.
- Tak myślałem. Nie chcę państwa straszyć, ale jeśli uderzyła się w to samo miejsce i do tego wyniki nie będą dobre, obawiam się...
- Panie doktorze! - Krzyknęła z sali pielęgniarka, a ten pobiegł galopem do niej.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie smutno, wiedzieliśmy że tym razem to może być poważnego, a my nie możemy jej pomóc.











**********************************************
Cześć i czołem. Co myślicie o tym rozdziale?  Domyślacie się kto zrzucił Laurę ze schodów?  

Do napisania :) 

sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział 29

*Oczami Laury *

Kiedy obudziłam się rano, nie chciałam myśleć o tym co stało się wczoraj. O tych zdjęciach i sms- ach, które dostałam. Jedyne czym się przejmowałam to to, że musiałam wstać o 4:00, żebyśmy zdążyli na samolot o 5:00. Nie wiem po co jechać tak szybko, ale mojej mamy nigdy się nie zrozumie. Kiedy załatwiłam poranną toaletę i się ubrałam, zeszłam na dół. Wszyscy byli już gotowi i kończyli śniadanie. Oczywiście ja musiałam być ostatnia. Usiadłam przy stole i zjadłam płatki. Przez cały czas trwała naprawdę niezręczna cisza, którą każdy bał się przerwać. Poczęści chodziło o tą moją spinę z Rossem. Dobrze, że mama i ciocia o niczym nie wiedziały, bo tak zaczęło by się przesłuchanie. Była już 4:30, czyli musieliśmy jechać na lotnisko. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu, musieliśmy jechać busem cioci, bo tak jechalibyśmy na dwa kursy.
Et
W końcu po 20 minutach dotarliśmy na lotnisko. Tak 10 minut przed odlotem samolotu. Dosłownie biegłyśmy. W ostatniej chwili zdążyliśmy przed zamknięciem drzwi. Moja mama i Pani Coleman usiadły razem, Ross z Rikerem, Rydel z Vanessą, a ja z Zendayą. Przez pierwsze 15 minut podróży była cisza, nie odzywałyśmy się do siebie. Nagle dziewczyna wyciągnęła słuchawkę z mojego ucha i spiorunowała mnie wzrokiem.

- O co chodzi?  - Spytał mnie poważnie.
- Nie, on nic. - Na co ona przewróciła tylko oczami.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. - Nie wiem już sama. Powiedzieć jej? Napewno bym w końcu powiedziała, ale czy teraz? Dobra chyba jej powiem.
- No okey, powiem ci. Tyko narazie nie mów o tym nikomu ok?
- No pewnie. - Wyciągnęłam telefon i pokazałam jej zdjęcia i te sms-y. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, a zarazem przerażenie.
- I co myślisz?
- Nie wiesz kto mógł je wysłać? - pokręciłam przecząco głową.
- To jest trudne...
- Wiesz, znam Rossa prawie całe życie, ale był pewien moment jakiś rok temu. On zniknął na jakiś pół roku.
- Co?? I nic ci nie powiedział?
- Nie, nikt nie wiedział co się wtedy z nim działo. Nawet nie odbierał telefonów. - To jest już na maksa dziwne. O co w tym wszystkim chodzi? Czy to może być prawda? A boże, w co ten Ross się wkopał?

Reszta podróży minęła znośnie, nie rozmawiałyśmy już na ten temat. Przed oczami ciągle miałam te zdjęcia i sms-y. Nie mogłam o nich zapomnieć.
Po kilku godzinnej podróży wreszcie wylądowaliśmy w NY. Kiedy wszyscy wsiedliśmy zabraliśmy swoje bagaże. Na lotnisku czekał na nas jakiś facet. Dałabym sobie głowę uciąć, że skądś go znam. Podszedł do nas i uśmiechnął się szeroko do mnie i Vanessy. Ach, no tak. Wszędzie rozpoznał ten uśmiech. To przecież wujek Stive. Ale chwila.. Jeżeli on tu jest to gdzie Genevieve. Przecież dzwoniła jakiś miesiąc temu, że przyjedzie. Dobra potem zapytam mamy. Wszyscy władowaliśmy się w ogromny samochód wujka. Najpierw porozwoził do domów moich przyjaciół, a na końcu przywiózł mnie, mamę i Van. Pożegnał się z nami i powiedział, że wkrótce się zobaczymy. To wszystko było naprawdę dziwne. Najgorszą rzeczą jest to, że jutro do szkoły.

Po obiedzie, postanowiłam pójść i porozmawiać z Rossem. Byłam w parku, kiedy zobaczyłam, że on też idzie w moją stronę. Zatrzymał się przede mną i głośno westchnął.

- Powiesz mi wreszcie, czemu jesteś taka zła?
- Dlatego - Pokazałam mu telefon ze zdjęciami i tymi sms-ami. Blondyn zrobił się nerwowy i nie wiedział co ma mi powiedzieć.
- Skąd je masz? - Zapytał z buzującą złością.
- Ktoś mi je wysłał. - Krzyknęłam stanowczo.
- Nie kłam! Grzebałaś mi w przeszłości - warknął na mnie. Jeszcze nigdy nie była aż taki zły.
- Czyli to prawda!
- Gówno cię to obchodzi! Gadaj skąd je masz!
- No mówię, że ktoś mi je wysłał. Skąd bym niby je miała! - Byłam już taka wściekła, tak głośno krzyczeliśmy, że niektórzy przechodzący dziwnie się patrzyli.
- O co z tym chodzi? To prawda?!
- Nie będę się kurwa tłumaczył! - Co każde słowo krzyczał coraz głośniej.

Był aż poczerwieniały ze złości i mocno zaciskał pięści. Naprawdę jeszcze nigdy w życiu nie widziałam kogoś tak wściekłego jaki był teraz Ross. Cały czas przekrzykiwaliśmy się i każde z nas powiedziało sporo niepotrzebnych słów. On nie chciał powiedzieć mi o co chodzi, ale sądząc po wszystkim to była prawda. Tylko jedno mnie zastanawiało. Kto do jasnej cholery mi to wysłał?

- Mam cię dość! - Wykrzyczałam mu w twarz i chciałam sobie pójść, ale on złapał mnie dość mocno za nadgarstki.
- Nie odchodź jak do ciebie mówię! - Warknął
- Nie będziesz mi mówić co mam robić - Krzyknęłam głośno.
- Będę, ponieważ jesteś moją dziewczyną rozumiesz? - Krzyknął jeszcze głośniej i mną potrząsnął. Tego już było za wiele. Kopnęłam go, a on odruchowo mnie puścił.
- Z nami koniec - Wykrzyczałam ile tylko miałam sił w płucach i z płaczem pobiegłam do domu.


















**********************************
No więc jak się podobało?  Trochę namieszałam. W następnym rozdziale dowiecie się co to za zdjęcia i jak myślicie kto mógł je wysłać? 

Ostatnio pewna osóbka napisała do mnie z pytaniem ile będzie ogólnie rozdziałów. Więc tak wszystkim będzie 40. Nie mniej, może z 5 więcej. 

Do napisania :) 






Kontakt :)

Hej, macie jakieś pytania?
Chcecie czegoś się dowiedzieć?
E-mail:
zakrecona.pozytywnie17@gmail.com