czwartek, 31 marca 2016

Rozdział 21

*Oczami Laury*

Staliśmy osłupieni i patrzyliśmy przed siebie. Hmm.. Patrząc na Rossa można było by pomyśleć, że oczy mu zaraz wypadną. W końcu dziewczyna podeszła do nas.

- No cześć Ross, dawno się nie widzieliśmy. - Stanęła na przeciwko nas.
- Emm, cześć. Tak trochę dawno - bardzo dobrze ją znał. Już jej nie lubiłam. Czyżby kolejna psycholka?  A może całkiem normalna? Yhy.... Znając życie na pewno nie będzie miła.

- Cześć, jestem Maia Mitchell - podała mi rękę, że niby się uśmiecha. Ta ja już widzę tą jej sztuczną wesołkowatość. Mnie nie oszuka. Pewnie znów następna chce nas omamić. Uśpi naszą czujność i zaatakuje kiedy się tego nie spodziewamy. Jeszcze będzie pewnie gorsza od Courtney. Ja już to wiem.
- Laura Marano - podałam jej rękę, wymuszając uśmiech na swojej twarzy.
- Ross nie wiedziałam, że masz dziewczynę - czyżbym zobaczyła promyk zazdrości?
- No jeszcze nikt... - Przerwała mu w połowie zdania, powiedziała że musi już iść i poszła. Tsaa, ja już wiem czemu poszła. Nie mogła na nas patrzeć! Przecież ja widziałam tą zazdrość. Aż od niej nią kipi. Pójdzie i teraz pewnie będzie knuła plan jak nas skłócić. Ja to wiem!
- Ross wyjaśnisz mi kto to?? - Zrobiłam tą minę typu "lepiej gadaj bo marnie z tobą "
- Czyżby moja dziewczyna, była zazdrosna?  - Poruszał brwiami
- Dziewczyna? - W jego ustach to brzmi tak pięknie.
- No myślałem, że to oczywiste
- Oczywiste?  Hmm.. Jeszcze nikt mnie tu o nic nie zapytał - założyłam ręce, na znak protestu.
- Dobrze więc, Lauro Marano czy chcesz zostać moją dziewczyną? - Ukląkł na kolanie wziął mnie za rękę.. A ja zaśmiałam, bo wyglądało to tak jakby się oświadczał.
- No wiem, może.- Spojrzał na mnie znacząco - Oczywiście, że tak.
Wstał i mnie przytulił. Spacerowaliśmy po plaży, aż znów postanowiłam poruszyć temat Mai.

- To powiesz mi w końcu, co to za dziewczyna?
- Czy musimy drążyć ten temat?
- Tak - powiedziałam podwyższonym głosem.
- To była, moja dziewczyna - co??  Tylko nie to! Na pewno będzie starała się żeby Ross do niej wrócił i będzie spiskowała przeciwko mnie!
- Dawno?
- Jakieś pół roku temu. Ona wyjechała z rodziną no i wiesz no.. Nie myślałem, że kiedyś wróci.
- Aham.. Rozumiem..
- Chyba nie jesteś zazdrosna? Ja nic do niej nie czuje i nie masz się o co martwić. - zapewniał mnie Ross. Oby to była prawda.
- Wierzę Ci - Uśmiechnęłam się, ale czy do końca tak było, sama nie byłam pewna.

Czasami wydaje mi się, że moje życie to jakiś film. Cały czas jakieś sekrety. Jedna rzecz się wyjaśni, a tu zaraz pojawia się coś nowego. Dzisiaj znowu słyszałam tą dziwną rozmowę mamy. Z kim? Tak mnie to męczyło. Sama sobie się dziwię, że to mówię, ale chciałbym żeby Vanessa już tu była. Wydaje mi się, że z nią było by łatwiej to rozwiązać. I jeszcze ta tajemnica, którą ukrywają rodzice Lynch'ów. Tak, Rydel mi opowiadała o tym. Ross jakoś omija ten temat. Tylko czemu?  Czyżby coś podejrzewał i nie chce mnie martwić?  A może to coś dobrego?  A co jeśli nie?  Zbliża się majówka. Pomyślałam sobie, że moglibyśmy wybrać się do Anglii. Ja, Ross, Rydel, Zendaya, Calum, no i Riker. Byłby wściekły gdyby dowiedział się, że miał szansę zobaczyć się z Van i nie pojechał. Myślę, że to dobry pomysł. Pokazała bym im gdzie mieszkałam. No i chciałabym porozmawiać z Vanessą. Tak powiem im, na pewno się zgodzą. Tylko kiedy?  Muszę zrobić to jak najszybciej, bo majówka już za cztery dni. No to nawet lepiej.. Przynajmniej zdala od tej Mai. Po obiedzie zadzwoniłam do wszystkich, żebyśmy spotkali się w parku. Te nasze ulubione miejsce. Zawsze ta sama ławka.

Kiedy wszyscy już przyszli zaczęłam opowiadać o moim planie.

- I co myślicie? - Zapytałam z nadzieją, że ten pomysł im się spodoba.
- Super pomysł - pierwsza powiedziała Rydel, reszta też uznała, że to będzie naprawdę fajna sprawa.
- Dobra, a teraz Laura, Ross czy macie nam coś do powiedzenia?  - Eh, ta Rydel. Bardzo dobrze o wszystkim wiedziała, ale oczywiście musiało to być oficjalne.

Ross spojrzał na mnie, podszedł, wziął mnie za rękę i powiedział:

- Ja i Laura, jesteśmy parą. - Wszyscy zaczęli bić brawo i nam gratulować.
- Stary, nie boisz się, że Maia... - Ross zmierzył go wzrokiem i Calum nie dokończył swojego zdania. Ciekawe co chciał powiedzieć. Nie dążyłam już dalej w ten temat. Nie miałam siły się kłócić, więc machnęłam na to ręką. Kiedy Ross i Calum poszli i zostałyśmy same zaczęłam opowiadać dziewczynom wszystko co się dziś zdarzyło.


Miałam piękny, a zarazem nie zbyt miły dzień. Żetesz ona musiała wszystko popsuć. To był doskonały przykład tego jak można spieprzyć komuś najcudowniejszy dzień.

Przynajmniej wiem, że muszę uważać, żeby nie było podobnej akcji z Courtney.

Poszłam do domu, no i oczywiście znowu słyszałam tą dziwną rozmowę. Niestety nie udało mi się usłyszeć czego kolwiek, bo zaraz skończyła.

- Mamo, co myślisz co majówce spędzonej w Anglii?





************************************

No to taki rozdział :) Miał być dodany dopiero jutro, ale napisałam go wcześniej i już dodałam. 

poniedziałek, 28 marca 2016

Rozdział 20

*Oczami Laury *

Siedzieliśmy tak z 15 minut, aż w końcu dotarła policja. Zabrali Courtney i wszyscy wyszliśmy na dwór. Kiedy wychodziliśmy, z kieszeni Rossa wypadła jakaś kartka. Podniosłam ją, no i oczywiście. To była ta piosenka. Odwróciłam kartkę na drugą stronę. Nie no super! Zamazał ten napis dla kogo to. Czy ja nigdy się nie dowiem?  Czy nie dość już tych wszystkich tajemnic? Kiedy byliśmy już na dworze, Eaton próbowała wyrwać się policjantom, cały czas krzycząc "on będzie mój" Ta dziewczyna musiała być strasznie wściekła. Gdyby wzrokiem można było zabijać. Padlibyśmy wszyscy na miejscu. Wsadzili ją do samochodu i zatrzasnęli drzwi. Po czym jeden podszedł do nas.

- Mam nadzieję, że ta dziewczyna nie zdążyła nic wam zrobić?
- Nie licząc, uśpienia, związania, próby małżeństwa i przetrzymywania w domu, to nie nic. - Powiedziała z ironią Rydel
- Teraz trafi z powrotem do zakładu psychiatrycznego. Szukaliśmy jej naprawdę dość długo. Ta dziewczyna jest nieobliczalna.
- Jak to?  Czyli ona uciekła z psychiatryka?
- Tak, to bardzo przebiegła dziewczyna. Jeszcze nie było takiej w historii szpitala. - To co usłyszałam, naprawdę mnie zdziwiło. Wcale jej nie wypuścili!

Kiedy już pojechali, zebraliśmy się do domu. Było już naprawdę późno. Rydel zadzwoniła po Rikera, żeby po nas przyjechał. Bo okropnym pomysłem byłoby iść na piechotę. Samochodem było jakieś 15 minut drogi, więc musieliśmy poczekać. Ehh, musiałam napisać do mamy, że będę później. Nie planowałam być tutaj tak późno. Sama nawet powiedziałam, że nie wrócę później niż przed 20:00, bo kto by chciał siedzieć tyle czasu u Courtney. Wyjęłam telefon, a tu 30 nie odebranych połączeń od mamy.  Super, teraz będzie prawiła mi kazania. Spojrzałam na godzinę, była 23:00. Kto by pomyślał, że to tyle czasu zajmie. Napisałam SMS-a, w którym opisałam po króce tą całą historię. Nie miałam siły teraz dzwonić. Wreszcie przyjechał Riker. Wsiedliśmy wszyscy i opowiedzieliśmy mu całą historię.
- Rydel, Ross, będziecie się tłumaczyć dlaczego tak późno wracacie. Mogliście chociaż zadzwonić. Rodzice już dzwonili na policję, bo nie mogli się do was dodzwonić.
- A ty byś pomyślał, żeby zadzwonić jak by tu ktoś chciał się z tobą żenić?  - i w tym momencie wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Dojechaliśmy do mojego domu, wsiadłam i pożegnałam się z przyjaciółmi.
Weszłam po cichu na palcach. Miałam nadzieję, że mama spała... Ale nie.. Weszłam do salonu i światło się zapaliło, a na fotelu siedziała mama z nie za fajną miną.

- Gdzieś ty była?!
- No, na urodzinach. - Ten mój sarkazm
- Tak długo?  Mówiłaś, że wrócisz szybciej. Mogłaś zadzwonić! - Było widać, że szlaban mnie nie ominie.
- No wiem no, ale działo się tyle, że nawet nie miałam kiedy
- To powiedz co takiego się działo, chętnie posłucham - westchnęłam i opowiedziałam o wszystkich zdarzeniach, a mama tylko patrzyła na z niedowierzaniem.
- No dobrze. Idź na górę, a nad karą się zastanowię, ale cieszę że, że nic ci nie
 jest - podeszła i z całej siły mnie przytuliła

Poszłam do pokoju, przebrałam się i dość szybko usnęłam. Nie dziwię się, po tym całym dniu byłam naprawdę zmęczona.

Rano ledwo co wstałam z łóżka. W głowie cały czas siedziały mi wczorajsze wydarzenia. Była dziś wyjątkowo ładna pogoda, więc postanowiłam zaraz po śniadaniu, przejść się po plaży. Nie, nie zamierzam surfować. Po tamtym zdarzeniu trzymam się z dala od desek surfingowych.

Szłam po plaży, a ciepłe promienie słoneczne, tak wspaniale mnie ogrzewały. Było prawie idealnie. Prawie, bo brakowało jeszcze moich przyjaciół. I jak na zawołanie zobaczyłam Rossa, idącego na przeciwko mnie. Kiedy mnie zobaczył, na jego twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Z następnej strony przyszły Rydel i Zendaya.

- Hej, Lau! Jak tam po wczorajszym dniu?
- Daje radę - zaśmiałam się
- Wiesz co, przez tydzień muszę sprzątać dom - powiedziała Rydel z lekką złością, ale też żartem.
- Ty narzekasz? Ja muszę w tydzień przeczytać 10 książek i to takich grubszych- wtrącił Ross
- Ja nie mogę nigdzie wychodzić przez 2 tygodnie! Ja mam najgorzej - dodała Zendaya, która nie była zadowolona z tego, że ma najgorszą karę.
- Wy tu narzekacie, a moja kara polega na tym, że nie mogę czytać książek - wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale czemu?
- Chcesz się zamienić?  - Zapytał z nadzieją Ross.
- Chcesz się licytować?  Ja nie mam żadnej kary! - Powiedział Calum, który nie wiedzieć skąd i kiedy mi się pojawił.

Gadaliśmy tak chwilę, a potem kiedy już się rozchodziliśmy Ross nagle zawrócił.
Byliśmy sami, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać.

- Lau, ja chciałem z tobą porozmawiać.
- Tak?  - Już się trochę wystraszyłam, miał bardzo poważną minę i wyglądał na spiętego.
- Bo widzisz, próbuję powiedzieć to od kąt cię poznałem. To jest dla mnie dziwne, bo czuję jakbym cię znał już kiedyś.
- Wiesz ja też mam takie uczucie, jakbym cię już znała.
- Naprawdę?  - Pokiwałam głową twierdząco - W ogóle tamten wczorajszy wieczór mnie tak jakby do tego popchnął. Dobra, powiem to Laura ja cię.... Zaczekaj - zaczął szperać gorączkowo w kieszeni
- Ja pierdziele, gdzie to jest?
- Szukasz tego?  - Pokazałam piosenkę wyjmując ją ze swojej kieszeni.
- Skąd ty to..?
- Wypadła ci z kieszeni, a po za tym widziałam ją w Twoim pokoju... I cały czas dręczy mnie jedno pytanie. Dla kogo ją napisałeś?
- Napisałem ją dla ciebie, bo Laura ja.... - Myślałam, że powie te słowa, na które tak długo czekałam. Aż tu nagle zaczęła lać ulewa... Chciałam iść schować się gdzieś przed deszczem, ale Ross złapał mnie za rękę.
- Nie pozwolę, żeby jakiś głupi deszcz przeszkodził mi w tym co chcę ci powiedzieć. - Widziałam, że targały nim emocje. Był potwornie zestresowany. Wiedziałam, że chce mi to powiedzieć, ale nie wie jak.
- Więc słucham, powiedz mi co chcesz powiedzieć. Wiesz ja wysłucham cię i w ogóle - zaczęłam tak dużo mówić, że już sama sobie się dziwiłam co ja mówię. Aż tu Ross przyciągnął mnie do siebie, jedną ręką objął w pasie, a drugą położył na policzku. Spojrzał mi prosto w oczy i pocałował mnie.. Nigdy bym się tego nie spodziewała, że to zrobi. To było wspaniałe, znowu czułam ten dreszcz przechodzący po całym moim ciele. I te ciepło od niego. Spojrzał na mnie, a ja zapytałam :
- Więc co chciałeś mi powiedzieć?
- Że cię kocham - Uśmiechnął się, a w jego oczach widziałam, że mówi prawdę.
- Cieszę się, że to mówisz. Ja ciebie też
- Co ty mnie też - Ehh, ta jego mina
- Ja też cię kocham - od razu mnie przytulił. Tuliliśmy się tak z kilka minut, a deszcz powoli przstawał kropić. Kiedy się od siebie odsunęliśmi, zobaczyłam "ją". Tą samą która gapiła się na nas wtedy w parku.

- O co chodzi?  - Zapytał mnie i obejrzał się do tyłu. Zrobił jeszcze większe oczy niż ja kiedy ją zobaczył....



************************

No i jest Raura :) Ale czy na długo?  Czy nikt nie pokrzyżuje im planów?
Czytajcie, a się dowiecie :)
Jak wam podobało? Bo nie zabardzo mi wyszedł :/





środa, 23 marca 2016

Rozdział 19

*Oczami Laury*

- Dobra Laura, gadaj co jest? - Zapytała Zendaya, robiąc te swoje wielkie oczy.
- A co ma być?
- Oj, proszę cię. Nie udawaj, że nic nie wiesz. Gadaj mi tu zaraz co jest z Rossem
- Tylko każdy szczegół - dodała Rydel,  puszczając oko.
- Nic nie jest, tylko przyjaźń - niestety
- Na serio? Myślałam, że jak spędzacie tyle czasu razem...
- Ale nie ma nic

Rydel i Zendaya to były moje pierwsze najlepsze przyjaciółki. Przegadałyśmy prawie całą noc. Śmiałyśmy się i gadałyśmy o wszystkim, dzieląc się swoimi sekretami. Późno poszłyśmy spać, dlaczego też późno wstałyśmy. No cóż, dziś ta impreza urodzinowa u Courtney. Nie ukrywam, że boję się tam iść. Z opowiadań wszystkich ona jest zdolna do wszystkiego. A może na serio się zmieniła? Może to tylko pozory?  Nie wiem. Dowiem się dzisiaj wszystkiego. Szykowałyśmy się do wyjścia. Była 12:00 więc miałyśmy jeszcze 2h. Kiedy byłyśmy już gotowe, musiałyśmy poczekać jeszcze na Rossa i Caluma, którzy mieli po nas przyjść. Gdy już przyszli, wszyscy ruszyliśmy. Szliśmy tak z dobre 30 minut. Mogliśmy wziąć taksówkę, ale nie myśleliśmy, że to będzie tak daleko. Przez całą drogę, rozmawialiśmy czy to na pewno dobry pomysł. W końcu doszliśmy do jej domu. Podeszliśmy do drzwi i staliśmy tak przez kilka minut, zastanawiając się czy na pewno wchodzimy. Calum podszedł i zapukał. Drzwi zaczęły się otwierać, a w nich ukazała się Courtney z Bellą. Uśmiechniętą szeroko, a zarazem chytrze. Znaczy tak przypuszczałam, że był to jej. Wbrew pozorom było tu naprawdę, ładnie. Podobały mi się porozwieszane balony, łańcuchy i na ściany na których było namalowane śliczne wzory. No i jeszcze ten wielki napis "Wszystkiego najlepszego Courtney".  Było tu dziwnie pusto. Wyglądało na to, że tylko my przyszliśmy. Czyżby tylko nas zaprosiła? Albo nikt nie chciał przyjść?

- No więc rozgośćcie się, a ja przyniosę wam sok. - Ruszyła do kuchni, a do nas podeszła Bella z bardzo przejętą miną.
- Słuchajcie, lepiej z stąd idźcie.
- Dlaczego? - Spytał Calum
- Ja nie mogę wam powiedzieć, ale posłuchajcie mnie i idźcie, bo... - Nie dokończyła zdania, bo wyszła Eaton z tacką soków. Postanowiła ją i powiedziała, żebyśmy się napili. Wszyscy popatrzeliśmy po sobie i kiedy nie widziała wylaliśmy je do roślinki, która stała za nami. Lepiej nie ryzykować....  Włączyła muzykę i zaczęła tańczyć. Tsaa... Taniec nie wychodził jej dobrze. Nagle poprosiła Rydel i Zendayę, żeby pomogły jej w kuchni. Były trochę nie pewne, ale poszły. Długo nie wracały co trochę zaczęło mnie martwić. Tak samo nasza psycholka i jej koleżanka. Też ich nie nie było. Poszłam ich szukać, bo w kuchni wcale ich nie było. Chodziłam pp całym domu i nic. Weszłam na górę i chciałam już krzyknąć ich imiona, kiedy usłyszałam coś naprawdę ciekawego.. Jakieś głosy dochodzące z pokoju. Prawdopodobnie Courtney. Stała tam z Thorne. To co usłyszałam naprawdę mnie przerosło.

- Musisz pozbyć się jeszcze Laury i Caluma rozumiesz?
- Ale Court to zły pomysł!
- Nie rozumiesz co mówię!!?? Ross będzie mój!!!

Wiec to prawda!!  Miałam rację! Chciałam zbiec na dół i powiedzieć o wszystkim, ale na moje nieszczęście, potknęłam się i wpadłam do pokoju. Wylądowałam centralnie przed nimi, które miały miny jakby zobaczyły ducha.Szybko wstałam i posłałam im mordercze spojrzenie.

- A więc to prawda!!  Nie ujdzie ci to na sucho!!
- Nie?  To patrz!!

Nigdy nie spodziewałabym się tego co zrobiła. Kopnęła mnie z całej siły w piszczel po czym, wepchnęła do jakiejś garderoby, zamykając drzwi na klucz.

- No teraz, nie przeszkodzisz mi w moim planie i wreszcie Ross będzie mój na zawsze - zaczęła się tak głośno śmiać, że myślałam, że zaraz pękną mi bębenki w uszach. Co ona miała na myśli Ross będzie mój na zawsze??  Musiałam się jakoś stąd uwolnić i go uratować. No miałam rację. Wiedziałam, żeby tu nie przychodzić. Kurde, no miałam rację, że coś planuje. No ale trudno. Teraz najważniejsze było, żeby się z stąd wydostać i uratować Rossa. Rozglądałam się i myślałam jak uciec. Nagle moim oczom ukazał się szyb wentylacyjny. Bez namysłu postanowiłam działać. Zrobiłam piramidę z ubrań, wyrwałam klatkę i weszłam do szybu. Co ja robiłam? Czołgałam się w szybie. Kiedyś nigdy bym się na to nie zdobyła. A teraz?  Nie sądziłam, że tak bardzo mi na nim zależy, że wejdę szybu wentylacyjnego, który nie wiedziałam gdzie mnie doprowadzi.

* Oczami Rossa *

Naprawdę się martwię. Rydel i Zendaya, poszły godzinę temu. Nie ma ich. Potem Laura poszła ich szukać. Też jej nie ma!  No i Calum, również jeszcze nie wrócił! Chciałem wstać i też zacząć ich szukać, kiedy przyszła Courtney. Podeszła do mnie, stanęła na przeciwko mnie i powiedziała coś co normalnie mnie rozwaliło.

- Rossy, nikogo już nie ma. Teraz jesteśmy tylko my i możemy być razem na zawsze!  - Przysunęła się do mnie, odsunąłem się od niej. Za każdym razem kiedy ja się odsuwałem, ona się przysuwała. Cały czas jej oczy były przerażające. Robiła je wielkie, jakby miały zaraz jej wyjść. Zaczynałem się jej bać!  Uciekałem, a ta za mną. Kiedy myślałem, że uciekłem, otworzyłem drzwi a ona stała przed nimi ubrana w suknię ślubną.

- No cześć kochanie! - cały czas krzyczałem.

To była naprawdę, jakaś wielka ganiani na. Pokazywała się na ścianie, w telewizorze i lustrze. Jak ona to robi!? Cały czas wrzeszczałem. Dobiegłem do wyjścia. Szarpałem za klamkę bez skutecznie. Odwróciłem się, a ona stała.

- Oj, nie ładnie tak uciekać przez panną młodą - pogroziła mi palcem i strzeliła we mnie jakaś strzałką. Musiała być jedna z tych usypiających, bo momentalnie zasnąłem.

Obudziłem się przywiązany do jakiejś deski na balkonie. Courtney stała obok mnie. Na przeciwko stały krzesła. Na których siedzieli przywiązani Calum, Zendaya, Rydel i nawet Bella.

- No Rossy, zaraz weźmiemy ślub i będziemy razem na zawsze.. - Miałem usta zaklejone taśmą więc tylko kręciłem głową przecząco, tak jak wszyscy. 

- No więc, tak na mocy badanej mi przez internet udzielę nam ślubu. 

Już myślałem, że to koniec. Że ta psycholka zrobi jeszcze gorszą rzecz. Nagle niespodziewanie Laura spadła na Courtney ze szczytu dachu. Tak się ucieszyłem na jej widok. 

- Ross wszystko dobrze? - Rozwiązała mnie i związaliśmy Eaton. 
- Laura tak się cieszę, że cię widzę - padliśmy sobie w ramiona i tuliliśmy się przez kilka minut.

Kiedy się od siebie odsunęliśmy, rozwiązaliśmy resztę i zadzwoniliśmy na policję. 

- Laura, jak się tu dostałaś? 
- Emm, no szybem wentylacyjnym - wszyscy się śmialiśmy pomimo tych wszystkich dzisiejszym wydarzeń. Siedzieliśmy i rozmawiałyśmy o tym całym dniu, co się wydarzyło, czekając na przyjazd policji...



*********************
No i jedna tajemnica rozwiązana. Dowiedzieliście się co knuła Courtney. 
Co myślicie o tym rozdziale? Teraz po tym rozdziale, będzie działo się jeszcze więcej :)

piątek, 18 marca 2016

Rozdział 18

*Oczami Laury *

Ta Courtney, tak mnie wkurzała. Miałam jej naprawdę dość. Ona jest okropna. Myślę, że ona chyba coś kombinuje. Ale muszę mieć jakieś dowody na to. Myślałam nad tym czy jej nie śledzić, ale jednak nie. Wróciłam do domu, mama zostawiła mi kartkę, że wróci później. Znowu. Dziwiło mnie to strasznie, no bo ostatnio była bardzo tajemnicza. Te telefony, te późne powroty do domu. Strasznie mnie to zastanawiało, czy ona coś ukrywała? Jeszcze nigdy nie była taka tajemnicza. Czy ona ma kogoś?  Albo może coś planuje?  Nienawidzę tajemnic!! Dlaczego nic nie może się układać, tylko zawsze coś. Już chciałam dzwonić do mamy gdzie jest, kiedy nagle, drzwi od domu się uchyliły, a w nich zobaczyłam mamę.

- Mamo, gdzie ty byłaś?
- Tu i tam.
- No, ale jak tu i tam? No powiedz mi, proszę.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

Jak w swoim czasie?  Czyli coś przede mną ukrywała. Tylko co to miało być. Nic nie przychodziło mi do głowy. Byłam zmęczona, po dzisiejszym dniu, więc szybko się położyłam. Kręciłam się, nie mogąc zasnąć.Cały czas myślałam o tym wszystkim. O tym, że Courtney coś planuje, że moja mama coś ukrywa i o Rossie, który napisał piosenkę. Zobaczyłam, że drzwi się uchylają. Na próg weszła mama, sprawdzić czy już śpię. Zamknęłam oczy i postanowiłam udawać, może coś powie. Na moje szczęście, zadzwonił jej telefon.
Odebrała go. Słyszałam, prawie każde jej słowo.

-Dobrze, tylko pamiętaj nic nie możesz powiedzieć Vanessie ani Laurze. Nie kontaktuj się z nimi na żaden sposób. Chcę, powiedzieć im to jak Vanessa wróci na stałe.
- To chcesz Czekać do wakacji?
- Tak będzie najlepiej! Nie utrudniaj tego.

Więcej nie usłyszałam, bo wyszła z mojego pokoju. Ale o co chodziło? Dlaczego chce poczekać do wakacji?  Dlaczego Vanessa też nie może wiedzieć?? Myślałam nad tym wszystkim jeszcze trochę i poszłam spać.

                          ***
Rano, kiedy wstałam postanowiłam od razu zadzwonić do Vanessy na skejpie.
Wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku. Oczywiście jak to Vanessa od razu nie odebrała. Ale w końcu odebrała i odezwała się do mnie swoim zaspanyn głosem.

- Laura, wiesz która godzina?
- U mnie jest rano
- To nie znaczy, że masz mnie budzić. Co chcesz?
- Chodzi o mamę
- A co z nią?
- Nic, tylko tyle, że coś przed nami ukrywa.
- Jak to?
- No tak, słyszałam jak rozmawiała, że my nie możemy wiedzieć, że dowiemy się w wakacje, bo żebyś ty wróciła - opowiedziałam jej wszystko co wiedziałam, a ta patrzyła z niedowierzaniem na mnie.
- Wow, to jest naprawdę dziwne.
- Właśnie, przecież.... Czekaj chwilę. - Wychyliłam się z pokoju, zobaczyć czy mama już woła mnie na śniadanie. Tak jak myślałam, miałam już schodzić.

- Dobra Van, muszę kończyć, pogadamy potem. Paa.
- No paa.

Zeszłam na śniadanie i zjadłam je z mamą, która niedługo potem poszła do pracy. Był piątek, czyli jutro na tą całą imprezę u Courtney. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę miałam złe przeczucia. W szkole cały czas tylko myślałam nad tym, żeby dowiedzieć się tego sekretu. Miałam już naprawdę dość tych wszystkich tajemnic. Nie miałam zamiaru czekać aż sama mi powie. Dowiem się. Kiedy wychodziliśmy ze szkoły Ross jak zawżdy szedł ze mną.

- Lau, to co dziś robisz? Idziemy dziś wszyscy do kina?
- Dzisiaj, to ja nie mogę. Muszę dowiedzieć się co takiego ukrywa moja mama.
- Aa, wiem o czym mówisz.
- Skąd?
- Vanessa rozmawiała już z Rikerem.
- To wszystko wyjaśnia.
- Mogę ci pomóc, jak chcesz
- Pewnie, chodźmy.

Całą drogę, myślałam tylko czy by nie zapytać o tą piosenkę albo nie poruszyć tematu Courtney. Jednak zrezygnowałam. Może sam mi w końcu powie, a co do Courtney to nie mam żadnych dowodów, że to chodziło o nas.

- Ross, nie boisz się iść na tą imprezę Eaton?
- Wiesz, może trochę tak. Ale w sumie jak pójdziemy to się od nas odczepi.
- A nie boisz się, że coś zrobi?
- Ona jest walnięta i to ostro, ale nie sądzę, żeby mogła zrobić coś naprawdę okropnego. - Obyś miał rację.
- No może masz rację.

Kiedy doszliśmy do domu, chwilę posiedzieliśmy i zjedliśmy no oczywiście naleśniki z sokiem. Potem poszliśmy na górę pogrzebać w rzeczach mojej mamy.

- Lau jesteś pewna, że nie wróci zbyt szybko?
- Nie, dziś pracuje do 18.00 - odpowiedziałam przeszukując laptopa.
- Okey - przytaknął Ross dalej szukając jakichś podejrzanych listów.

Szukałam i szukałam, myślałam że nic już nie znajdę. A tu nagle moim oczom ukazał się dziwny e-mail,  sprzed miesiąca.

- Ej, chyba coś mam - Ross podszedł i razem przeczytaliśmy treść.

Droga Ellen 
Wiem, że piszę dość późno. Rozumiem, że możecie mnie nienawidzić przez to, że tyle czasu mnie z wami nie było. Ale teraz chcę to naprawić i proszę daj mi szansę. Naprawdę się zmieniłem. Proszę odpisz. Pozdrów ode mnie Laurę i Vanessę.

Damiano

Na tą wiadomość po prostu osłupiałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Czyżby to napisał mój ojciec?  Jak on śmie, się odzywać po tak długim czasie.

- Wygląda na to, że to wiadomość od mojego ojca.
- Naprawdę?  Skąd ta pewność?
- Nie wiem, tak myślę.

Byliśmy już coraz bliżej rozwiązania prawdy, ale Ross miał rację to mogła być wiadomość od każdego. Przecież na świecie nie ma tylko jednego Damiano. To było zbyt mało. Musiałam dowiedzieć się więcej. Zamierzałam dalej szukać, kiedy niespodziewanie usłyszałam głos mamy w salonie. Wyłączyłam szybko laptopa i z Rossem zeszliśmy na dół.

- Dzień dobry Pani
- Dzień dobry Ross
- Mamo, nie jesteś w pracy? - Chyba to pytanie trochę ją zestresowało, momentalnie było widać, że nie wie co powiedzieć.
- Przyjechałam tylko po swojego laptopa i zaraz jadę z powrotem.

Mówiąc to poszła od razu na górę, wróciła z laptopem, ucałowała mnie na do widzenia i wyszła.

- Wiesz co Laura, kiedy byłaś w szpitalu to też odbierała jakieś dziwne telefony.
- Ja naprawdę już nic nie wiem. - Usiadłam na kanapie i oparłam głowę o ręce. Ross podszedł, usiadł obok mnie i mnie przytulił.
I w tym momencie wszystkie troski znikły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To było takie piękne. Siedzieliśmy tak chwilę przytulni, aż jego telefon zawibrował. To był SMS od Rydel, która pytała gdzie jesteśmy. Odpisał jej, że umie. Jeszcze chwilę mnie przytulił, a potem zapukała do drzwi Rydel . Poszłam i jej otworzyłam. Zaraz za nią weszła Zendaya. Siedzieliśmy tak wszyscy do wieczora. Postanowiłyśmy urządzić dziś sobie nocowanie. Poczekałam najpierw, aż mama wróci z pracy żeby ją zapytać. Kiedy wróciła, oczywiście się zgodziła. Zendaya i Rydel także zadzwoniły do swoich rodziców się zapytać. One też otrzymały zgody. Jeszcze wcześniej poszłyśmy po rzeczy dziewczyn. Kiedy już zjadłyśmy kolację, Ross poszedł do domu, a my pobiegłyśmy na górę plotkować. Ubrane w piżamy zaczęłyśmy rozmawiać o mnie i Rossie. Czy one nie mają innego tematu tylko ja i Ross?


************
Jak się podobało? 
Jak widzicie, robi się coraz więcej zagadek, na które rozwiązanie musicie cierpliwie czekać. 
Pozdrawiam wszystkich czytelników :)


Zapraszam do obserwacji i komentowania mojego bloga
:) 

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 17

*Oczami Laury *
Stałam tak chwilę i wgapiałam się w tą kartkę. To była jakaś piosenka. Piękny tytuł "Steal your heart".  Byłam ciekawa czy to Ross napisał. Bo jeśli tak to komu? Ta piosenka była tak cudowna. Nie mogłam przestać jej czytać.
On wyznał tu wszystkie swoje uczucia. Czyżby napisał ją dla mnie?  Na odwrocie kartki było coś jeszcze napisane. Kocham cię moja....  Kurde! Nie zdążłam przeczytać, bo do pokoju wszedł Rocky. Momentalnie zrzuciłam kartkę na podłogę.
- Laura?  Co ty robisz?
- Ja, emm no...
- Chciałaś pewnie zobaczyć pokój swojego chłopaka? - zaczął się śmiać.
- To nie jest mój chłopak...
- Nie?  A myślałem..  Zresztą nie ważne...  - Machnął ręką
Zeszłam na dół i cały czas myślałam o tej kartce. Dla kogo on napisał taką piosenkę? Czy mógłby napisać ją dla mnie?  Albo Courtney? 
- Laura, a ty? -  Przerwał mi moje myśli Ross.
- Co ja?
- Pytałem czy idziesz z nami do parku na rolki.
- A do parku?  Ee no pewnie.
- o czym tak intensywnie myślałaś, że nas nie słuchasz?  - Wyszeptała do mnie Zendaya.
- Ross napisał piosenkę.
- Serio?
- Tak
- Ale dla kogo? 
- Nie wiem, nie zdążyłam przeczytać.
- Dobra to idziemy? - Spytała Rydel.
- Czekajcie, pójdę tylko po portfel i telefon. - Mówiąc to Ross wbiegł na górę. Mam nadzieję, że nie zauważy że brałam kartkę z piosenką.
*Oczami Rossa*
Wszedłem do swojego pokoju i wziąłem telefon z portfelem. Moją uwagę przykuła moja piosenka, leżąca na podłodze. Sama spadła? Eh, pewnie tak. Chciałem już zejść na dół, kiedy zaczepił mnie Rocky.
- Hej, a ty nie możesz sam pokazać swojego pokoju swojej dziewczynie tylko sama musi oglądać?  - Śmiał się głupio.
- Jak sama i to nie jest moja dziewczyna, no to po prostu skomplikowane.
- No widziałem, jak stała i coś czytała, dobra ja lecę. Siema.
- Siema. - Machnęłem ręką
Coś czytała?? Czyżby ona przeczytała moją piosenkę? A co jeśli czytała z tyłu kartki, że to o niej. Nie chcę, żeby o tym wiedziała. Bo co jeśli ona nie czuje tego samego?  Totalnie się bym wygłupił. Nie będę nic wspominać o tym. Może sama coś na pomknie. Wtedy będę wiedział, a tak nic, zero, null nie powiem.
Zszedłem na dół, a kartkę schowałem do kieszeni, żeby nikt jej nie zobaczył.
- Ok, to zaczekaj chwilę bo muszę coś sprawdzić - powiedziała Rydel i pobiegła na górę jak dzika.
Wróciła po około 15 minutach mówiąc, że możemy iść. Wzięliśmy rolki i ruszyliśmy do parku. Kiedy dotarliśmy po drodze spotkaliśmy Calluma, który do nas dołączył. Tak właściwie to wcześniej do niego napisałem. Nie chciałem być rodzynkiem w grupie. Wszyscy założyliśmy rolki i zaczęliśmy śmigać.  Wszyscy oprócz Laury. Ta siedziała na ławce, trzymając je w rękach. Podszedłem do niej i się uśmiechnęłem.
- Ale wiesz, że trzeba je założyć na nogi?
- Haha, bardzo śmieszne
- O co chodzi?
- No bo ja.. Tak jakby nie umiem jeździć...
- Nie?  Ale to łatwe, zakładaj je i idziesz się uczyć. Raz dwa.
- No dobra - Chyba nie była zbyt pewna, ale założyła je. Podałem jej  rękę, żeby pomóc jej wstać i znów te same uczucie, przeszedł mnie przyjemny dreszcz kiedy jej dotknąłem.
- Widzisz, utrzymujesz równowagę.
- Tak, tylko mnie nie puszczaj - Nigdy w życiu cię nie puszczę.
- Okey, trzymam.
Uczyłem ją powoli jeździć. Cały czas trzymaliśmy się za ręce. Czułem się tak cudownie. Laurze, jazda wychodziła nawet w miarę.
- Wiesz, jesteś coraz lepsza
- Bo mam dobrego nauczyciela. - Cały czas się uśmiechała. Ani się obejrzałem, a tak naprawdę ten cały czas spędziłem z nią.
*Oczami Laury*
Ross uczył mnie jeździć. Cały czas trzymaliśmy się za ręce. To było wspaniałe. Tak naprawdę, to jazda wychodziła mi już naprawdę dobrze, ale nie mówiłam mu tego. Chciałam, żeby cały czas mnie uczył.
Jeździliśmy tak z dobre dwie godziny. Kiedy zdjęliśmy rolki, wszyscy posiedzieliśmy trochę na ławce.
- Eeee, Ross idź z Callumem i kup nam coś do jedzenia. - Powiedziała Rydel, która dała mi i Zendayi dyskretny znak, że chce coś powiedzieć.
- No dobra, co chcecie?
- To co zwykle.
Kiedy już poszli Rydel zaczęła swoje przemówienie.
- No, dobra. Ja szukałam tej piosenki, ale no mogłam jej znaleźć.albo musiał ją gdzieś dobrze schować albo wziął ją ze sobą.
- No, okey. Ale skąd wiedział, że Lau ją widziała?
- Rocky mógł mu powiedzieć, bo widział mnie a po za tym zrzuciłam jeszcze tą kartkę na podłogę.
- To jaki plan?
- Dziewczyny, dajcie spokój. To jest bez sensu, wtedy niby ten plan z kanciapą był dobry, a i tak nic z tego nie wyszło. Tylko tyle, że się pogodziliśmy.
- Wiecie, a propo z tą imprezą u Courtney, to nie wiem czy to dobry pomysł, żeby iść. To przecież jest totalna świruska. - Powiedziała Rydel, no ja miałam też takie zdanie, ale skoro Ross jej nie znosił, to niczym się nie martwiłam.
- Eeee tam, może wreszcie się od nas odczepi, a po za tym co ona zrobi?  No nic.. - Powiedziała Zendaya, podnosząc ręce.
- W sumie..
Ross z Callumem wrócili z jedzeniem, a my zaprzestałyśmy mówić. Ale ta piosenka wciąż, nie dawała mi spokoju. Dla kogo ona jest do diabła! Może zapytam?  Nie no, przecież nie mogę tak prosto z mostu. Czy mogę?  Nie dobra. Nie zapytam. Może kiedyś się dowiem. Nagle zobaczyłam jakaś dziewczynę, która przechodziła obok nas. Dziwnie się patrzyła na nas. Na nas?  Szczególnie na Rossa. No co to miało być?  To nie był wzrok typowy, jak patrzy się na nieznajomego.  Widać było, że ona go zna... Ale nie wiem, czy on to zauważył.
Po naprawdę wspaniałym dniu, wszyscy wróciliśmy do domu. Kiedy byłam nie daleko mojego domu. Usłyszałam jak ktoś się kłócił. Poszłam i dyskretnie zobaczyłam kto to był. Była to Courtney ze swoją koleżanką Bellą. Nie wiele słyszałam, bo nie chciałam, żeby mnie zobaczyły ale co nie co słyszłam.
- Nie możesz tego zrobić Courtney! To jest zbyt duże ryzyko!
- Daj, spokój!  Uda się, zobaczysz.
- Ale co jeśli wszystko wyjdzie na jaw?
- Nikt niczego się nie dowie.
Zaczęły podążać w moją stronę. Zaczęłam uciekać jak najszybciej, żeby mnie nie zobaczyły. Ale i tak na nie wpadłam. Na szczęście wyglądało to na przypadkowe spotkanie. Myślałam, że będzie coś gadać do mnie, ale powiedziała tylko cześć. Hmm... To dziwne, bo zwykle to urządza całą retrospekcję. No oczywiście, bo Ross jest. A jak go nie ma to nie musi udawać. Przebiegła tarantula! 
*******************
Taki o to dzisiejszy rozdział :)
Podobało się? Co myślicie na temat Courtney?

niedziela, 13 marca 2016

One Shot (+ 3 300 wyświetleń) And I remember when I met thinking that you were not an ordinary girl...

*Ross*
Dzisiejszy dzień był okropny!!! Mam już tego wszystkiego naprawdę dość!!  Dlaczego akurat ja?  Dlaczego to nie wypadło na kogoś innego?  To wszystko po prostu już mnie przerasta... Nie jestem zwykły tak jak inni.... Tak właśnie.. Jestem inny.. Ja jestem wampirem... Nie chciałem tego... Ale taki się urodziłem. Rodzice mnie wspierają mówiąc, mi różne miłe rzeczy, jakie to są korzyści. Tylko, że ja nie widzę tu żadnych korzyści... Co ma tu być dobrego??   To, że nie widzę swojego odbicia w lustrze?  Albo że nie widać mnie na zdjęciach?  Mógłbym w nieskończoność wymieniać te wszystkie rzeczy. Przynajmniej wie o tym mój najlepszy przyjaciel Callum. Może i byłem wampirem, ale bardzo kochałem śpiew i taniec.

Pewnego dnia poszedłem do sklepu muzycznego kupić nową gitarę. Kiedy wszedłem do sklepu zobaczyłem ją. Moje serce zaczęło bić tysiąc razy szybciej. Pomijając fakt, że byłem martwy. Widywałem ją w szkole. Była raczej spokojna, poukładana. Pewnie to ze względu na to, że była nowa w szkole.
Podeszła do mnie i uśmiechnęła się, ja oczywiście odwzajemniłem uśmiech.

- Mogę ci w czymś pomóc?
- Tak, szukam jakieś dobrej gitary.
- Okey, zaczekaj - poszła i wróciła z najpiękniejszą gitarą pod słońcem. Właśnie o takiej zawsze marzyłem, ale nigdzie nie mogłem jej dostać.
- jejjj
- Jest dobra?
- Tak, idealna.

Poszedłem i zapłaciłem, już chciałem wyjść, ale coś mnie pokusiło, żeby się zawrócić.

- Hej, słuchaj a może byśmy tak poszli razem na pizze? 
- Ja, przepraszam, ale nie mogę - w tym momencie załamałem się. Dlaczego?  Wyszedłem po prostu już nie słuchając co do mnie mówiła.

*Laura*

Kiedy on się mnie spytał czy chce z nim iść na pizze to po prostu w środku tak się cieszyłam. Ale po chwili zapaliła mi się czerwona lampka.  Jak ktoś taki jak on chciałby się zadawać ze mną? Na pewno chciał zrobić mi jakiś durny kawał. Nagle z moich przemyśleń wyrwała mnie Raini. To była moja jedyna i najlepsza przyjaciółka. Znałyśmy się praktycznie od najmłodszych lat. Zawsze mogłam na nią liczyć.

- Laura, co tu robił Ross Lynch?
- Kupował gitarę i...
- I?
- No zaprosił mnie na randkę
- To świetnie! - Raini się ucieszyła.
- Nie zgodziłam się.
- Co?  Ale czemu?  Najprzystojniejeszy i najbardziej popularny chłopak w naszej szkole cię zaprasza a ty odmawiasz?
- Tak, jak ktoś taki mógły chcieć się ze mną zadawać?  - bardzo posmutniałam.
- Oj, Lau jesteś najlepsza - powiedziała, przytulając mnie.
- Dzięki, jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

Następnego dnia, kiedy wychodziłam ze szkoły do domu, stało się coś co zapamiętam do końca życia. Kiedy szłam chodnikiem nagle jakiś samochód zaczął jechać w moją stronę. Już prawie by mnie rozjechał, kiedy nagle Ross podbiegł i własnymi rękami zatrzymał go przede mną. To był niesamowity i nadzwyczajny wyczyn. Ale jak tego dokonał? Przecież on zostawił po sobie wgniecenie na masce samochodu. Czyżby był aż taki silny?  Miałam różne hipotezy, a każda następna była jeszcze bardziej dziwniejsza.
Odruchowo padłam w ramiona blondyna, wykrztuszając tylko "Dziękuję ".

*Ross*

Kiedy się od siebie odsunęliśmi, Laura zapytała mnie jak to zrobiłem. Nic nie powiedziałem, tylko zaczęłem uciekać. Po kilku minutach spostrzegłem, że cały czas za mną biegła.

- Po co tu przyszłaś? Przecież mnie spławiłaś.
- To nie tak.
- A jak?
- Wiesz, myślałam, że ktoś taki jak ty chce tylko zrobić mi jakiś durny kawał, ale kiedy mnie uratowałeś to zrozumiałam, że nie jesteś taki jak wszyscy.
- Wiesz, Laura nie powinnaś mieć o sobie takiego słabego zdania. Jesteś wyjątkowa, oryginalna i po prostu wspaniała.
- Naprawdę tak myślisz?
- Tak - szeroko się do niej uśmiechnęłem, a ona odwzajemniała uśmiech.

Nagle spojrzała na strumień wody i coś sobie uświadomiłem. Byliśmy w lesie i staliśmy obok rzeki. Ona nie widziała mojego odbicia!  o matko!  I co teraz? 
Spojrzała się to na  mnie, to na wodę.

- Ross, dlaczego nie widzę twojego odbicia?
- Co???  Jakiego odbicia??  - Powiedziałem to trochę podwyższonym głosem.

Niespodziewanie wyjęła telefon i zrobiła mi zdjęcie!! Nie no!  Tego to się w ogóle nie spodziewałem. Jak ja mam jej wyjaśnić, że mnie nie widać na tym zdjęciu?

- A to jak wyjaśnisz? - Powiedziała pokazując zdjęcie, na którym mnie nie widać.
- Wiesz, aparat szwankuje ci.
- Yhy. Jasne, kim ty jesteś?

Chciałem wymyślić jakieś kłamstwo, ale nawet nie zdążyłem nic wymyślić, a z krzaków wyłonił się wilk. To nie był zwykły wilk... Tak, to był wilkołak.. Miał zamiar rzucić się na nas, ja nic nie myśląc rzuciłem się do walki. Było już za późno na jakie kolwiek kłamstwa czy wyjaśnienia, Laura widziała wszystko. Moje kły, oczy..  Wszystko..  Wilkołak był naprawdę uparty, trochę mnie zranił, ale nie było to nic poważnego..
Powaliłem go na ziemię i wtedy się odezwała..

- Wiedziałam, że jesteś inny. Teraz wiem co mi się w tobie tak podoba.
- Czekaj, podobam ci się?
- Tak, zawsze tak było - znów się uśmiechneła, miała naprawdę piękny uśmiech.
- To nie przeszkadza ci że jestem dziwoląkiem?
- Nie, jesteś wampirem i to jest naprawdę takie fajne. Żaden z ciebie dziwoląkiem. Kochałabym cię nawet gdybyś był krasnalem. - czy ja się przesłyszałem?? Czy ona powiedziała, że mnie kocha?
- Wiesz cieszę się, że to mówisz bo ja też cię kocham.

Podeszłem do niej bliżej, żeby ją pocałować, kiedy wilkołak się ocknął i ruszył do ataku. Wtedy Laura zrobiła coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Gestem ręki przerzuciła go na drugi koniec lasu. Byłem taki zdziwiony.

- Laura, ty jesteś czarownicą??
- Tak - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, nie dość, że nie byłem w pełni człowiekiem, to moja dziewczyna też nie. Pierwszy raz w życiu cieszłem się, że jestem wampirem.

Mocno ją uścisnołem i pocałowałem, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

Byłem "inny" i moja dziewczyna też była "inna" już lepiej być nie mogło. W końcu pogodziłem się z tym kim jestem i wreszcie się z tego cieszyłem...

***************
No to pierwszy One Shot na tym blogu. Mam nadzieję, że się podobało :)
Następny dodam jak będzie 5 000 wyświetleń :)

Zapraszam do obserwacji i komentowania :)

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 16

*Oczami Laury*

Ross usiadł i nie wiedział o co nam chodzi. Na pewno nie spodziewał się tego, że znów padnie temat Courtney...

- Okey, więc znowu rozmawiałyśmy z Courtney..  - Powiedziała Zendaya, jedząc przy tym ciastka.
- Znów?  Co ona od was chciała?
- Powiedziała, że się zmieniła, chce być naszą przyjaciółką i jak ona w końcu ma nam to udowodnić - powiedziała Rydel, w której głosie słychać było złość.

Nikt z nas nie wiedział co ma robić. Nie mieliśmy zamiaru ufać Australijce, ale nie wiedzieliśmy co mamy robić. Przecież ona się od nas nie odczepi. To było wiadome, że tak łatwo nie odpuści póki nie postawi na swoim.

- Słuchajcie, więc co robimy?  - Powiedziała Rydel krzyżując ręce.
- Ej, mam pomysł. Powiemy jej, że może zostać naszą koleżanką na próbę i jeśli będzie zachowywać się jak dobra przyjaciółka to nią zostanie.
- A wszyscy wiemy, że na pewno coś odwali! -  Przybiłam Zendayi piątkę, ucieszyłam się z planu, bo był dobry.
- Ok, w porządku - przytaknął Ross.

Plan był ustalony, ale wiedzieliśmy, że musimy trzymać się na baczności.
Zendaya i ja miałyśmy już się zbierać, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Ross i Rydel nie mieli pojęcia kto to może być. Nie spodziewali się gości. Ross poszedł otworzyć drzwi, a my poszliśmy za nim.
No i kto przyszedł?  No oczywiście Eaton... Czy ta dziewczyna nigdy się nie odczepi?!  Stała tak chwilę w progu. Wszyscy byliśmy pogrążeni w ciszy. W końcu ta jej koleżanka Bella się odezwała.

- Cześć, my tylko na chwilę. Chciałyśmy wam dać zaproszenia na urodziny Courtney i możecie dać też resztę waszym znajomym - powiedziała podając je nam wszystkim.
- Wiesz nie wiemy czy damy radę wpaść.
- Wiem, że byłam okropną psycholką. Ale kiedy byłam na leczeniu to całkowicie mi przeszło. Naprawdę, jestem inną osobą.

Powiedzieliśmy jej to co wcześniej ustaliliśmy, a ta rzuciła się na nas i zaczęła nas przytulać. Lepiej niech zabiera te łapska! Odsunęła się i powiedziała głośno "dziękuję" i wyszła.
Wszyscy staliśmy osłupieni tym co się właśnie stało. Nikt z nas nie wiedział co ma powiedzieć.
Potem długo rozmawialiśmy o tym czy powinniśmy iść na tą jej imprezę urodzinową. Było pewne ryzyko, że jej odwali, ale byliśmy ciekawi po prostu. Więc ustaliliśmy, że pójdziemy . Wejdziemy na chwilę, wmieszamy się w tłum i pójdziemy sobie. Robi imprezę na plaży i do tego jest za kilka dni. Jestem ciekawa czy będzie ktoś jeszcze. Bo jeśli nie to z wmieszaniem się w tłum, nie wypali...

Poszłam do domu i zrobiłam to co zwykle. Ta Courtney tak mnie wkurzała, że myślałam, że zaraz wyjdę z siebie. Siedziałam w pokoju i się nudziłam. No muszę to przyznać. Kiedy Vanessa była w domu, było tak jakoś fajniej. Może to i przemądrzała despotyczna królewna, ale we dwie zawsze jakoś było raźniej. Mama pracowała dziś dłużej, więc musiałam siedzieć sama. Ehh..  Przeglądałam sobie internet kiedy tu dostałam wiadomość. Odczytałam a tam było napisane.. " No hej tu Trevor, myślę że mnie pamiętasz może tak byśmy się spotkali?  Czekam na odp " 

Kojarzyłam go, to ten kumpel Rossa. Ale czemu on do mnie pisze?  Przecież nie mogę się z nim spotkać. Nie zrobiła bym tego Rossowi. No może nie jesteśmy razem, ale coś tam chyba jest..
Wzięłam telefon i odpisałam.

Hej sorry, ale nie mogę"

Nie musiałam długo czekać aż wysłał mi smutną buźkę. Nie nie będę, więcej odpisywać. Tak to się kończy. Raz odpiszę, drugi i w końcu wyjdzie, że spotkam się z nim. Nie! Odłożyłam telefon i więcej nie odpisywałam.
Kiedy znów usłyszałam dzwonek, byłam zła. Na szczęście dzwoniła Zendaya.  Przegadałyśmy tak prawie pół nocy. Nawet nie zauważyłam kiedy była już 03:37.

Rano nie mogłam zwlec się z łóżka. Tak mi się nie chciało iść do szkoły. Było bardzo ciepło. Najchętniej poszła bym popływać, no ale najpierw do szkoły....
Nie dąsałam się tak bardzo, bo w szkole oczywiście byli moi przyjaciele z którymi przegadałam cały dzień. Po lekcjach oczywiście poszliśmy do domu Lynchów.
To było trochę dziwne, bo przez całą drogę, nie spotkaliśmy Eaton. Nie żebym się skarżyła, ale czyżby odpuściła nam?  Hmmm... Myślę, że planuje jakiś wielki plan...

Kiedy weszliśmy, w domu siedział tylko Rocky, który oczywiście leżał oglądając telewizję i jedząc chipsy.

- Może byś się tak przesunął?  Trochę kultury frajerze. - Zjechał go Ross, na jego słowa Rocky wzruszył tylko ramionami.
- Nie możecie iść do drugiego pokoju?
- Nie! - Oznajmiła Rydel swoim władczym tonem.
- Dobra, no już się przesuwam. Pali się czy co.

Usiedliśmy obok niego, Ross przyniósł przekąski.

- Emm, gdzie była łazienka?
- To idź na górę i tam już znajdziesz, drugie drzwi.
- Okey, - powiedział i poszłam na górę.

Trochę się pomyliłam, ale trafiłam. Jeny oni mieli naprawdę duży dom. Chciałam zejść już na dół, kiedy drzwi na przeciwko mnie się otworzyły. A że byłam ciekawa zajrzałam tam. To był pokój Rossa. Taa.. na drzwiach pisało Ross.. Cóż za ironia.
Byłam tak ciekawa, że weszłam do środka. Pokój jak pokój. Normalny. Chciałam wyjść, ale nagle spadła jakaś kartka z biurka. Podniosłam ją i zdziwiłam się...


*****************

Rozdział skończony. :)
Podobało się? Wydaje mi się, że jest ok.
Jakie są wasze dotychczasowe wrażenia?

Zapraszam do obserwacji  oraz komentowania mojego bloga :)

środa, 9 marca 2016

Nominacja do LBA

Witajcie, zapewne jak już widzieliście zostałam nominowana do LBA przez Klaudię Owczarek. Do której serdecznie zapraszam :) http://swiatjestpelenmagi.blogspot.com/?m=1

Co to jest LBA? 

,,Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”


1. Jak zaczęła się twoja historia z blogiem?
Moja historia z blogiem, zaczęła się od regularnego czytania postów pisanych przez innych.
Pewnego razu chciałam spróbować swoich sił i zaczęłam pisać.


2. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Mam kilka ulubionych książek. Są to książki z serii wodospady cienia.


3. Jaka jest twoja znienawidzona książka?
Nie mam takiej znienawidzonej. Nie lubię niektórych lektur szkolnych, szczególnie dramatów.


4. Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
Moją ulubioną bajką z dzieciństwa jest "Brenda i Pan Whiskers"


5. Masz ulubiony kolor? Jaki?
Moimi dwoma ulubionymi kolorami są różowy i fioletowy. Lubię także wszystkie pastelowe kolory.

6. Co daje ci blogowanie?
Blogowanie daje mi radość. Pisząc opowiadania, cieszę się że jest ktoś kto je czyta i komu się podobają.


7. Jaki jest twój ulubiony dzień tygodnia?
Moim ulubionym dniem tygodnia jest sobota.


8. Jaki jest twój ulubiony zapach?
Hmm.... Nie mam jednego ulubionego zapachu. Ciężko mi powiedzieć, jaki najbardziej lubię.


9. Jaki jest twój ulubiony przedmiot z (czasów) szkoły?
Moimi ulubionymi przedmiotami (obecnie) są biologia i historia.


10. W którym miesiącu się urodziłeś/aś ?
Urodziłam się w lutym.


11. Jakiej muzyki słuchasz? Jaki jest Twój ulubiony artysta/zespół?
Najchętniej słucham takich wykonawców jak: R5, One Direction. Bars And Melody, Ariana Grande.


Teraz moje pytania:

1)Jak długo prowadzisz bloga? 

2)Jakie są twoje zainteresowania?

3) Gdzie chcesz pojechać w wymarzoną podróż?

4)Ulubione zwierzątko? 

5)Jaki jest twój ulubiony aktor/piosenkarz? 

6)Największa wtopa? 

7) Dlaczego zdecydowałaś się na założenie bloga? 

8) Bez czego nie możesz żyć? 

9)Co lubisz robić w wolnym czasie? 

10)Z czego czerpiesz inspiracje?

11) Wyobrażasz sobie nie pisać bloga? 


Nominuję:

-Szalona Wariatka- http://yeah-i-hate-you-bitch.blogspot.com/?m=1

-Carmellovxd- http://pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com/?m=1

-Zawsze Uśmiechnięta- http://anormalgirlrydel.blogspot.com/?m=1

-Mar tyna - http://jortinimylife.blogspot.com/?m=1

-Kasia Dziecko Nocy - http://rauracrazystory.blogspot.com/?m=1

-Emi Delly R5er- http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/?m=1

-Matis Lu- http://raura-juststayalive.blogspot.com/?m=1

-Patty - http://ross-y-laura.blogspot.com/?m=1

-Crazy- http://raura-different-story.blogspot.com/?m=1

- http://ross-badboy-laura-prettygirl.bloog.pl/?smoybbtticaid=61686e

-Sweet Girl - http://did-you-have-your-fun.blogspot.com/?m=1

No więc to wszystko. Prosiłabym żeby każdy z was zostawił komentarz :)

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 15

*Oczami Laury*

Ross stał tak chwilę, dziewczyny się śmiały i za każdym razem kiedy spytał i co chodzi śmiały się jeszcze głośniej. Posiedzieliśmy tak chwilę we czwórkę, oglądając telewizję. Nudziliśmy się, więc poszliśmy na miasto. Kiedy tak sobie siedzieliśmy podbiegła do nas... Ach cóż to za okropna niespodzianka... Courtney. Zrobiłam od razu wielkie oczy co ona od nas chce. Skąd wie, że tu jesteśmy?  Hmm... Może nas śledziła, z opowiadań Rossa to było by możliwe. 

-Cześć, jestem Courtney!!  (zaczęła krzyczeć i swoją ręką prawie wydłubała mi oko)
-Laura, cześć. (niechętnie podałam jej rękę, wolałam od razu przydzwonić jej w twarz, ale no cóż nie mogłam tego zrobić)
-Hej, ja chciałam wam bardzo przeprosić, bo słyszałam, że pokłóciliście się przeze mnie..(zrobiła tak sztuczną smutną minę, że myślałam że zaraz podejdę i jej dowale.)
-A skąd ty o tym wiesz? 
-Takie wieści szybko się rozchodzą (widziałam ten moment zawahania, ona jest jakaś podejrzana. Lepiej będę miała ją na oku na wszelki wypadek)
-Ale już się pogodziliśmy (posłałam jej piękny, szeroki uśmiech, widziałam tą złość w jej oczach, której starała się nie okazywać).
-Ooo, to świetnie (znów ten sztuczny uśmiech, znam tą dziewczynę od kilku minut, a już jej nieznoszę!) 
-Słuchajcie, wiem co o mnie myślicie, ale się zmieniłam i chcę naprawić wszystko (taaa, jasne już to widzę. Jeny, ta jej sztuczność doprowadzała mnie do szału, chciałam wstać i wykrzyczeć jej prosto w twarz, żeby się z tąd wynosiła)

Kiedy w końcu sobie poszła od razu zaczęłam ją obgadywać. Nawet nie wiedziałam, że znam takie słowa, które wypowiedziałam. Hah, wymyślam nowe słowa. Reszta patrzyła na mnie tak jakby zobaczyli ducha.

-Lau, jeny. Ty naprawdę jesteś potwornie zazdrosna (zaczął śmiać się blondyn) 
-Pff.. Nie prawda. Co nie dziewczyny? 

Zaczęły pić koktajle i patrzeć w różne strony. Yhy.. Czyli to miało oznaczać tak. Po pół godziny, przyszedł Rocky, który oznajmił,  że potrzebny mu Ross i że to pilna sprawa, więc poszedł. No i zaczęła się gatka.

-Ej, ja nie jestem przecież zazdrosna..
-No wiesz.. Lau jesteś moją przyjaciółką, ale kipi od ciebie zazdrością. (powiedziała Zendaya robiąc przy tym tą swoją mądrą minę)
-Naprawdę?? Rydel? 
-No wiesz.. (jej wyraz twarzy mówił wielkie i wyraźne TAK)
-Kurde, nie macie racji(skrzyżowałam ręce i udałam, że się obraziłam)
-Ale wiecie, przyznajcie że Courtney jest jakaś dziwna, znaczy się dziwniejsza niż zwykle na miejsce (powiedziała Zendaya potrącajac przy tym oczywiście kubek i wylewając cały koktajl)
-Tak, racja. I wiem aby z pewnością jej nie ufać. (przytaknęła Rydel, cóż moją opinię znały) 
-Dobra, a teraz gadaj jak na spowiedzi, co dokładnie stało się w kanciapie?

Odpowiedziałam im dokładnie całe zdarzenie. Te siedziały i słuchały z taką ciekawością jakbym jakąś książkę pisała czy powieść. Hah, przez chwilę czułam się jak jakaś pisarka, tylko tyle, że opowiadałam.

-No i już wiecie wszystko.
-Jeny, nie No! Ja kiedyś to tego mojego brata strzele przez łeb, raz a porządnie. Kiedy on wreszcie zrozumie, że ma być z tobą, Lau!?
(wzruszyłam ramionami)
-ktoś w końcu musi mu przemówić do rozsądku.
-Oj, dobra tam, do niczego go nie namawiajcie. Wolę żeby sam to zrozumiał.

Kiedy się już zebrałyśmy, widziałam Courtney,  ponownie przechodzącą niedaleko nas. Kurde, czy ona nas szpieguje??? Szłyśmy tak zupełnie nieświadome tego co się zaraz miało wydarzyć. Dziewczyny cały czas rozmawiały o mnie i Rossie. Jeny, czy to jedyny temat do rozmowy jaki mają?? Nagle podbiegła do nas Courtney... Nie no.. Znowu?? Naprawdę miałam dość tej dziewczyny, że miałam ochotę podejść i powiedzieć jej "parę słów". Zaraz za nią przebiegła jakaś inna rudowłosa dziewczyna. 

-Okey, a teraz posłuchajcie mnie uważnie(ja cię zaraz posłucham, już uważaj)
-Czego znów chcesz?  (widziałam, że Rydel też to się nie podobało, a ten wzrok Zendayi mnie rozwalił.)
-Chcę was przekonać, że się zmieniłam, chcę być waszą przyjaciółką (o nie!! Po moim trupie! Już chciałam jej to powiedzieć, kiedy ta zaczęła ryczeć. Co ona sobie myśli, że fałszywymi łzami coś zdziała?)
-Wiesz musimy to przemyśleć...
-No dobrze... (odeszła cały czas płacząc, nagle ta dziewczyna, która przyszła z nią odwróciła się i przedstawiła nam się) 
-Cześć, Jestem Bella Thorne
-Cześć (odpowiedziałyśmy razem) -wiecie, ona naprawdę się zmieniła, uwierzcie. (powiedziała i poszła za Eaton)

Wszystkie postanowiłyśmy pójść do domu Rydel i opowiedzieć całą historię Rossowi. Weszłyśmy do salonu, blondyna jeszcze nie było, więc usiadłyśmy i postanowiłyśmy zaczekać na niego. Rydel poszła do kuchni po coś do picia i przekąski a Zendaya do łazienki. Zostałam na chwilę sama. Nagle usłyszałam jakieś głosy dochodzące z innego pokoju. No cóż, byłam zbyt ciekawa żeby sobie to odpuścić i zaczęłam podsłuchiwać. To było dziwne. To byli chyba ich rodzice. Co nie co słyszłam.

-Ale musimy w końcu im to powiedzieć.. Wiesz o tym..
-Tak wiem.. Nie damy rady tego przed nimi ukryć.
-No właśnie, może się przyzwyczają, ale najbardziej martwię się o Rossa.
-Tak, teraz kiedy... 

Więcej nie usłyszałam już bo przyszła Rydel z piciem ciastakami.

-Laura, wszystko okey? 
-Tak,  jasne. (nie wiem czy powinnam mówić o tym co słyszałam)

Chciała dalej zadawać mi pytania, ale na szczęście wszedł Ross. 

-No hej, co chciałyście? 
-Dobra lepiej usiądź (powiedziała Zendaya, która właśnie przyszła)


****************
No i co myślicie?  Podobało się?
Jak uważacie Courtney naprawdę się zmieniła?  Czy tylko udaje?

Przypominam, że z się 3 tysięcy wyświetleńna blogu dodam One Shot :) 

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 14

*Oczami Rossa*

Rodzice wrócili dość późno. Zachowywali się bardzo tajemniczo i to za bardzo tajemniczo jak na nich. Powiedzieli nam, że rozmowę przełożymy na później, że mamy się nie przejmować, bo wszystkiego dowiemy się w swoim czasie. Kurde no! raz mówią, że chcą nam coś powiedzieć raz, że dowiemy się w swoim czasie. co oni do diaska ukrywają? Nic nie rozumiałem, to musiało być coś wielkiego. Cały dzień mijał mi strasznie wolno. Nic ciekawego nie robiłem, tylko tyle, że  cały wieczór spędziłem na oglądaniu telewizji. Kiedy rano się obudziłem, zupełnie nie chciało mi się wstawać. Z ledwością wstałem i zrobiłem to co zwykle. Po śniadaniu, wyszedłem z domu. Kiedy zaczęły się lekcje Laura w ogóle się do mnie nie odzywała. Nawet nie chciała na mnie spojrzeć. to bolało, ja nawet nic nie zrobiłem. Po lekcjach miałem iść do domu, ale zadzwoniła do mnie Zendaya żebym nie wychodził jeszcze, więc poczekałem.

*Oczami Rydel*


Zendaya pilnuje Rossa, żeby ten nigdzie nie poszedł, a ja muszę jeszcze zatrzymać Laurę. Na moje szczęście własnie wychodziła, ze szkoły. Podbiegłam do niej jak najszybciej.


-Laura! (podbiegłam zdyszana)

- Co się stało?
-słuchaj musisz ze mną wrócić na chwilę do szkoły.
-Po co?
-No...bo... ja zgubiłam telefon....i....musisz....mi...pomóc szukać...
-No okej (zgodziła się i razem wróciłyśmy do szkoły)

Stałyśmy koło kanciapy woźnego, ja szybko układałam sobie plan w głowie jak mam ją tam zamknąć.

-Ej, Laura ja chyba go tam zostawiłam (wskazałam na drzwi i otworzyłam)
-W kanciapie woźnego?? (była zdziwiona moimi słowami, no bo kto normalny gubi tam telefon?)
-Tak (kiedy Laura się nachyliła, wepchnęłam ją do środka i szybko zamknęłam drzwi)
-Rydel!!! Co ty wyprawiasz???!! (krzyczała dziewczyna, no niech ona przestanie, bo zepsuje cały plan)
-Emm, wybacz bo drzwi się zatrzasnęły i muszę iść po pomoc
-Dobra, byle szybko!

Teraz zostało tylko powiadomienie Zendai, że może przyprowadzić Rossa.
Zadzwoniłam i powiedziałam, że wykonałam swoją część planu. wkrótce brunetka przyszła z moim bratem.

-Rydel? co tu robisz?
-Nic, a co nie mogę tu być?
-Nie no, nie zabraniam ci, ale Zendaya co my tu właściwie robimy?
-Posłuchaj musisz zajrzeć do środka (szybko otworzyłam drzwi, a kiedy Ross się nachylił wepchnęłyśmy do tak jak Laurę zamykając drzwi)

Przybiłyśmy sobie piątki i się śmiałyśmy, że poszło po naszej . Słyszałyśmy jak oboje krzyczą, żeby ich wypuścić, ale oczywiście to zignorowałyśmy i poszłyśmy do domu, licząc na to, że nasz plan powiedzie się w stu procentach.

*Oczami Laury*

Byłam wściekła na wszystkich, jak one mogły? Chcą nas pogodzić? Na pewno nie! Siedzieliśmy przez kilkanaście sekund w milczeniu aż Ross się do mnie odezwał:

-Laura, słuchaj..
-Nie będę cię słuchać! Nawet nie próbuj.
-Ale proszę, daj mi chociaż 5 minut (bardzo mu na tym zależało więc no niech mu będzie)
-Masz 4 minuty.
-Dzięki, słuchaj to nie była moja dziewczyna. To była Courtney Eaton, psycholka, która ma obsesję na moim punkcie. Dostała nawet zakaz zbliżania się do mnie na 5 metrów. Niedawno wróciła z psychiatryka, jak widać twierdzi, że jej przeszło, ale jej nie wierzę. Uciekałem przed nią i dorwała mnie w parku. Chciałem dalej uciec, ale złapała mnie za ramię i wtedy powiedziała o wszystkim.

Słuchałam jak wryta i ani drgnęłam, po jego wyrazie twarzy wiedziałam, że mówi prawdę. Jaka ja głupia jestem, znowu to zrobiłam. Ubzdurałam sobie, że to jego dziewczyna. Czy ja jestem zazdrosna?

-Naprawdę?
-Tak, nie okłamałbym cię (podszedł i mocno mnie przytulił, odwzajemniłam to. Tak lubiłam kiedy mnie przytulał, mogłabym go nigdy nie puszczać. Kiedy się ode mnie już odsunął, poleciały mi łzy)
-co się stało?
-nic, ja po prostu.... głupio mi..
-że drugi raz się pomyliłaś?
-Drugi?
-Zendaya mi powiedziała (spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami)
-Przepraszam..
-W porządku, wiesz to słodkie jak bardzo jesteś o mnie zazdrosna.. (uniósł jedną brew i spojrzał się na mnie znacząco)
-co?? ja zazdrosna? no coś ty.
-Właśnie, że jesteś zazdrosna (zaczął się podśmiewywać, no może trochę miał racji. No ciut byłam zazdrosna)
-No może trochę (pokazałam na palcach, że bardzo mało)

Ross śmiał się i pokazał na swoich palcach dużo więcej, kiedy oparł się o ścianę, niespodziewanie z szafki zaczęły spadać rzeczy razem ze szczotkami oraz mopami i momentalnie Ross wpadł na mnie. Byliśmy tak blisko siebie. On patrzył mi prosto w oczy. Nachylił się i chciał mnie pocałować, już prawie to zrobił, ale ktoś otworzył drwi. Do środka zajrzał woźny, bardzo zdezorientowany tym co się dzieje.  Cóż na pewno nie podziewał się nikogo. Zanim zdążył coś powiedzieć, wybiegliśmy ze szkoły. Przez większość czasu panowała grobowa cisza, aż w końcu Ross zaczął się śmiać.

-Co?
-Przyznaj, że to było śmieszne jaką miał minę kiedy nas zobaczył. (nadal się śmiał)
-Tak to było zabawne (śmieliśmy się razem)

Przez resztę drogi cały czas się śmialiśmy, ale nikt nie ruszył tematu, że w tym schowku Ross prawie mnie pocałował. Cyba nie wiedział jak to powiedzieć. Kiedy doszliśmy już do domu Lynchów, zaprosił mnie do środka. Wchodząc poczuliśmy na sobie kilka par oczu. Zendaya i Rydel siedziały i śmiały się.

-Dzięki, że nam pomogliście (powiedział ironicznie Ross)
-Miałyśmy to zrobić, potem (śmiała się Rydel)
-Ale pogodziliście się?
-Tak (uśmiechnął się do mnie Ross) to ja pójdę po coś do picia.

Kiedy wyszedł z pokoju, Rydel i Zendaya zaczęły mnie zasypywać tysiącami pytań.

-i co?
-co, i co?
-No pogodziliście się i..?
-i Ross prawie mnie pocałował.. (na ich twarzach wymalowały się uśmiechy)
-ale jak to prawie? (dopytywała się zendya)
-No prawie, bo wszedł woźny.
-Nie pomyślałyśmy się o nim...

Ross wszedł do pokoju ze szklankami z piciem, a dziewczyny ucichły.

-Co?
-Nie nic (pokręciła głową Rydel)



*****************************

No to koniec :)
Jednak napisałam rozdział. Powiem wam, że miałam usunąć bloga, przez pewne osoby z mojej klasy. Ale mam dobre przyjaciółki, które wybiły mi to z głowy :) No więc piszę dalej :)

Zapraszam was do obserwacji mojego bloga ;)

Komentujcie, każdy komentarz motywuję, do pracy :)

środa, 2 marca 2016

Rozdział 13

*Oczami Rossa*

-Jak to uciekałeś przed Courtney? To ona już wróciła? ---Zendaya była zdziwiona jej szybkim powrotem, no w sumie ja też.
-Taak, niestety i w ogóle gadała, że się zmieniła i takie różne pierdoły.
-Mam nadzieję, że jej nie wierzysz,  psycholka zawsze pozostanie psycholką.---Zrobiła stanowczą minę Rydel.
-No wiadomo --wiedziałem żeby nie ufać Courtney, ta wariatka była w stanie zrobić wszystko.
-Zaczekaj, a potem co robiłeś?
-Poszedłem do Laury--w sumie nic ciekawego się nie działo, tylko tyle, że Eaton wróciła
-Czyli problem leży w Courtney..
-Najwyraźniej, ale wciąż nie wiem co zrobiłem.
-Pomyśl Ross, nie wiem ona coś zrobiła?
Hmmm.. Myślałem chwilę i w końcu coś sobie przypomniałem.
-Jak chciałem uciec to złapała mnie za ramię.
-Czyli Laura, musiała być wtedy w parku i źle to zinterpretować.
-Mówisz?
-Tak no bo nie może chodzić o coś innego. Teraz musisz powiedzieć Laurze o wszystkim, ale przecież Riker ci mówił żebyś ją uprzedził o Courtney.
-No wiem, powininem, ale jak mam to wszystko wyjaśnić jak ona nie odbiera moich telefonów ani nie chce mnie widzieć?
-Hmm.. Ok to my już coś wymyślimy, ale to jutro bo jest już późno ---oznajmiła Zendaya.

Kiedy dziewczyny już poszły, nie mogłem zasnąć, wziąłem gitarę i jakoś mnie tak naszło, że napisałem piosenkę. Byłem zdziwiony, że wyszła mi tak dobrze. Umiałem grać, śpiewać i tańczyć, ale pisanie piosenek nie było moją mocną stroną. Tę piosenkę napisałem z myślą o Laurze. Nadałem jej tytuł "Steal your heart". W tym momencie miałem mieszane uczucia. Z jednej strony wiedziałem, że czuję coś do Laury, ale z drugiej to było wredne jej dzisiejsze zachowanie. Jeny, ona jest okropnie zazdrosna. Chociaż nie jesteśmy razem, to z niej aż kipi zazdrością. Hmmm...  Nie wiem czy mam się cieszyć czy martwić. O matko!!!  Dlaczego to wszystko musi być takie trudne!! Brzdękałem na gitarze tak długo, że nie zauważyłem a była już 04:20. Kurde, muszę już się położyć. Poszedłem spać...

"Ranek "
Dobrze, że był weekend dlatego spałem dość długo. Kiedy się obudziłem była 11:30. Wstałem, ubrałem się i zszedłem na dół na śniadanie. Wszyscy oczywiście już zjedli, tylko ja jeszcze nie.
Wziąłem miskę i zjadłem płatki.
Potem doczłapałem się do łazienki umyć się i resztę rzeczy. Usiadłem przed telewizorem i włączyłem mój ulubiony program. Zdziwiłem się widząc Rikera myślałem, że jest u Vanessy.

-A ty nie u Vanessy?
-Nie, dzisiaj jej mama i Laura zawożą ją na lotnisko. Myślałem, że Laura ci mówiła.
-No, jesteśmy pokłóceni.
-O rany!! Co ty już nawywijałeś? --zaczął się śmiać i oczywiście wszystko musi zwalić na mnie..
-No nic, to wszystko wina Courtney.
-Mówiłem żebyś jej powiedział o niej. ---Chciałem mu przygadać, ale miał rację..
-No wiem no!! Powinienem, ale jakoś tak wyszło, że nie było okazji i teraz muszę wszystko odkręcać.
-Cóż, no trudno.

Więc tak cały dzień nie mogłem się zobaczyć z Laurą. Postanowiłem więc pójść zobaczyć co słychać u reszty. Zendaya, ja, Rydel, Callum, Riley i Eryk. Siedzieliśmy na pizzy, a ja myślałem jak wyjaśnić całą sytuację Laurze.

-Ross, słuchasz mnie?? --Dopytywała się Zendaya, machając rękę przed moją twarzą.
-No mów.
-Kiedy Laura wróci, to Rydel i ja pójdziemy do niej i wszystko jej opowiemy jak było.

Nagle mój telefon zadzwonił, to była mama. Dziwne, ciekawe co chce?

" Treść rozmowy telefonicznej "
-Halo, mamo?
-Cześć synku, słuchaj bądź za godzinę w domu i powiedz też Rydel.
-Dlaczego?
-Musimy powiedzieć wam coś bardzo ważnego i nie jest to dobry pomysł mówić o tym przez telefon.
-Ale o czym?  O co chodzi?
-Wszystko wam powiemy
-No dobra.
I rozłączyłem się.

-Mama dzwoniła?
-Tak, mamy być w domu za godzinę, 7 powiedzieć nam coś bardzo ważnego..

Co takiego chcą nam powiedzieć rodzice?  Czy to coś dobrego czy złego?  Czy będę się cieszył? Mam nadzieję, że to nic takiego. Nie chcę mieć na głowie kolejnej rzeczy.

-Ja idę się przejść, narazie.
-Czekaj Ross, idę z tobą---powiedziała Riley wstając i idąc ze mną w stronę parku.

*Oczami Rydel*

-Wiesz Zendaya, ja chyba coś myślę, że to co chcą nam powiedzieć to coś poważnego.
-Dlaczego?
-Dwa dni temu, posłuchałam ich jak mówili, że muszą nam to w końcu powiedzieć, że przyzwyczaimy się i takie różne rzeczy tego typu.
-Myślisz, że o co może chodzić?
-Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że Rossowi to się nie spodoba.
-Też mi się tak wydaje..
-Nie dobra, nie martwymy się na zapas i porozmawiajmy jak pogodzić Laurę i Rossa.
-Wiem! Zamknijmy ich w szkole w kańciapie woźnego.
-Dobry pomysł! --- przybiłyśmy sobie piątkę za wspaniałe wymyślony plan.

Kiedy wróciłam do domu wszyscy już siedzieli na kanapie, dołączyłam do nich i mama zaczęła mówić.

-No dobrze, mamy wam coś ważnego do powiedzenia.
-No więc ostatnio z mamą dużo rozmawialiśmy i...... ---Wtedy zadzwonił czyjś telefon.

Kiedy mama go odebrała wiedziałam, że to coś ma związek z tym co chcą nam powiedzieć. To była dziwna rozmowa. Cały czas przytakiwała i mówiła "oczywiście rozumiem " Ross siedział z głową podpartą na rękach i tylko czekał na ich odpowiedź.
Kiedy w końcu skończyła rozmawiać, zwróciła się do taty.

-Mark, musimy jechać. Tomek dzwonił, że mamy załatwić jeszcze coś.
-Dobrze, jedźmy.

Zachowywali się tajemniczo. Za bardzo tajemniczo jak na nich. Pojechali i powiedzieli, że rozmowę przełożymy....

***************
Podobało się?  Mam nadzieję, że tak :)
Jak myślicie co chcą powiedzieć rodzice rodzeństwu Lynch?
Trochę krótki?  Wiem, ale następny będzie dłuższy :)

Jeśli na blogu pojawi się 3000 wyświetleń dodam One Shot.

Zapraszam do obserwacji mojego bloga :)

Kontakt :)

Hej, macie jakieś pytania?
Chcecie czegoś się dowiedzieć?
E-mail:
zakrecona.pozytywnie17@gmail.com